Zamknij

Endokrynolodzy nie chcą leczyć pacjentów w Głogowie. Jesteśmy ofiarami systemu

17:42, 28.11.2023 Aktualizacja: 17:43, 28.11.2023
Skomentuj

Na spotkaniach z prezydentem Rafaelem Rokszaewiczem głogowianie alarmowali, że aby się leczyć u endokrynologa muszą jeździć do innych miast. Nie wystarczą badania przesiewowe finansowane przez miasto – potrzebna jest stała poradnia, najlepiej przy szpitalu. Dla starszych ludzi jeździć po specjalistach jest wielkim problemem.

Nie ma lekarza, który chciałby pracować na NFZ

– odpowiedział prezydent. Osoby, które zgłaszały ten problem na spotkaniu z prezydentem nie są odosobnione.

Przeczytajcie jaki problem mają 87 – latka Józefa Kuźniarska i jej 63 – letnia córka. Takich ludzi w Głogowie są tysiące!

Obie kobiety są ofiarami tego, że w Głogowie nie ma specjalistów przyjmujących na NFZ. Józefa Kuźniarska (87 l.) mówi, że endokrynologa przyjmującego na Fundusz nie ma w naszym mieście od lat. Kto jest chory, musi jeździć do Polkowic, Legnicy czy Wrocławia, a przecież nie każdy ma możliwości i siły.

Co mają robić ludzie tacy jak my, u których już zdiagnozowano chorobę i którzy muszą się leczyć. A nie stać nas na prywatne wizyty. Nie mamy samochodu, nie mamy czym jeździć, jesteśmy schorowani

– mówi rozczarowana kobieta. Dawniej takich problemów jak dziś nie miała. Kiedyś do Głogowa przyjeżdżała lekarka endokrynolog z Legnicy, przyjmowała tu pacjentów, ale w 2006 roku złamała nogę i przestała. Od tamtego czasu nie ma u nas specjalisty przyjmującego na NFZ.

Przyjmują prywatnie, fakt, jest kilku. Nas nie stać. Wizyta kosztuje kilkaset złotych

– mówi głogowianka, załamana już całą tą sytuacją, która ją dopadła w podeszłym wieku. Ona od 2007 roku leczy się w Legnicy, jeździ tam regularnie do lekarza prowadzącego jej chorobę. To jest dla niej wielki problem, wysiłek, bo daleko, ale jakoś daje radę. Jednak jeszcze większe problemy ma z córką, którą się opiekuje i we wszystkim jej pomaga. Opowiada, że w 2013 roku jej córka miała operację tarczycy w Krakowie, a potem leczyła się w szpitalu we Wrocławiu. Gdy wróciła do Głogowa, żaden lekarz jej nie przyjął, a nie ma możliwości jeździć na wizyty kontrolne aż do Wrocławia. W końcu znalazły lekarza w Nowej Soli, jeździły tam, lecz w 2018 roku zrezygnował z umowy z NFZ.

Dla takich chorych osób to poważny problem. Szczególnie, jak trzeba zrobić biopsję tarczycy.

Pani Józefa z córką jeździły przez rok po różnych lekarzach. Autobusem, busem, pociągiem, taksówkami i chodziły pieszo.

A dodam tylko, że moja córka ma trudności w poruszaniu się. Beze mnie nie da rady

– opowiada głogowianka. Zaczęły od wizyty prywatnej w Głogowie. Kosztowała 250 zł, do tego biopsja 150 zł. Drogo, a jeszcze...

Gdy przyszedł wynik, okazało się, że ta biopsja została źle pobrana i wynik do niczego się nie nadaje

– opowiada pani Józefa, załamana. Nie wiedziała co zrobić, takie badanie musi być wykonane. W końcu zarejestrowała córkę do przychodni w Polkowicach, gdzie przyjeżdża specjalista z Wrocławia. Czekały na wizytę kilka miesięcy, pojechały do lekarza busem. Córka dostała skierowanie na biopsję. Ale to tylko początek kłopotów.

Skierował nas do onkologa, który powiedział, że takich biopsji tarczycy nie wykonuje. Szukałyśmy dalej i znalazłyśmy w końcu lekarza w Legnicy. Pojechałyśmy pociągiem, dalej taksówką, lecz okazało się, że kod skierowania jest już nieaktualny, gdyż został zrealizowany w Polkowicach

– głogowianki były już tym wszystkim wręcz załamane. – W końcu zadzwoniłam do NFZ i zapytałam, gdzie się mamy zgłosić. Podali mi dwa adresy. W Lubinie chcieli nas zarejestrować za trzy lata, w Legnicy w końcu nas zarejestrowali na wrzesień, ale to jeżdżenie w sprawie biopsji trwało rok

– mówi zdenerwowana kobieta.

Nie mamy samochodu, nie mamy kierowcy, który by nas woził. Ale wiele osób jest w takiej sytuacji jak my. Do Polkowic, gdzie przyjmuje wielu specjalistów, teraz polikwidowali busy, nie ma jak dojechać

– mówi pani Józefa. Gdy zadzwoniła do Narodowego Funduszu, żeby podzielić się uwagami na temat problemów takich pacjentów jak ona i jej córka, odpowiedziano jej, że Głogów nie zgłasza potrzeby na endokrynologa.

Odesłano mnie do prezydenta Głogowa, który przecież organizuje różne programy profilaktyczne. Zadzwoniłam do jego biura i zapytałam. Usłyszałam odpowiedź, że prezydent miasta nie zajmuje się lecznictwem

– opowiada Józefa Kuźniarska.

I pyta, gdzie mają się leczyć tacy pacjenci. W kraju, w którym emerytura jest głodowa, a wizyta u specjalisty endokrynologa kosztuje 250 - 300 zł

W NFZ we Wrocławiu wyjaśniono nam, że świadczenia w zakresie endokrynologii są kontraktowane na grupę powiatów, a powiat głogowski znajduje się w grupie powiatów regionu legnickiego, w którym są obecnie trzy miejsca udzielania świadczeń: Polkowickie Centrum Usług Zdrowotnych, prywatny gabinet Agaty Jędrzejczyk – Musiak w Legnicy oraz Ewy Szczepańskiej w Legnicy. Obecnie trwa nowe kontraktowanie dla tego rejonu.

Podkreślam, że kiedy tylko zgłosi się lekarz endokrynolog gotowy na zawarcie umowy z Funduszem i udzielanie świadczeń na terenie Głogowa, to ogłosimy postępowanie

– zapewnia Anna Szewczuk-Łebska, rzeczniczka Dolnośląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.

(DN)

 

 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%