Pakują się do kampera i wyruszają. Raz nawet dziewięć miesięcy spędzili w podróży. Jacek Ałdaś na emeryturze realizuje niesamowite marzenia, a jego żona Renata mu towarzyszy. Właśnie wrócili z trzymiesięcznej podróży po Europie.
Renia wymyśliła, że jedziemy tam, gdzie jest ciepło
– poinformowali swoich znajomych 2 marca, już będąc w trasie.
Francja, Hiszpania, Portugalia. Wszyscy znajomi z zapartym tchem obserwują ich relacje zamieszczane w internecie. Nie wiadomo, gdzie następnego dnia ich zobaczą. Ciągle w innym zakątku, w innym mieście. Raz na plaży, raz w górach. Zwiedzają, przeżywają przygody albo odpoczywają.
Na pewno kiedyś wrócimy
– zapowiedzieli Ałdasiowie. I właśnie wrócili, po prawie trzech miesiącach w trasie.
Jacek Ałdaś pracował kiedyś w kopalni Rudna, codziennie zjeżdżał tysiąc metrów pod ziemię, ryzykował zdrowiem i życiem. Cztery lata temu przeszedł na emeryturę i postanowił dobrze spędzić pozostałą część życia. Zaczął spełniać marzenia. Tęsknił za czymś ekstremalnym. Najpierw zrobił prawo jazdy na ciężarówki i pół roku jeździł tirem, ale to nie było to.
Żona zwolniła się z pracy. Kupili kampera wyposażonego we wszystkie udogodnienia, z fotowoltaiką: mają prąd, internet, wodę.
Teraz jeździmy, dopóki jesteśmy piękni i młodzi
– zapowiadają głogowianie. Dwóch synów jest już dorosłych, prowadzą własne życia, więc przed rodzicami świat stoi otworem.
Podróżujemy gdzie chcemy i kiedy chcemy. Jesteśmy wolni. Raz jesteśmy nad morzem, raz w górach. Codziennie jakaś przygoda. Parkujemy na dzikich parkingach, w przepięknych miejscach. To bajka a nie życie
– opowiada Jacek Ałdaś.
Jednego dnia opalanie, drugiego zwiedzanie, gotowanie, czytanie i wypoczywanie. Mają mnóstwo zdjęć i filmów, które znajomi oglądają z zapartym tchem. Ostatnio byli w Hiszpanii i Portugalii, wracali przez Francję. Lloret Del Mar, starówka w Catalunie, plaże i jazda rowerem po Castellon de la Plana. Gotowanie i odpoczynek w Denii.
Zaskakujące, ale nauczyłem się gotować. Podpatruję nowe smaki, poznaję przyprawy. Nawet dobrze mi to wychodzi
– chwali się pan Jacek. Święta wielkanocne spędzili w Canada De Gallego w Murcii, gdzie próbowali wędkować. Dalej zabytkowa Almeria, miasteczka na wybrzeżu Costa Del Soll, słoneczna Malaga, wspinali się w górach Andaluzji, dojechali nawet na Gibraltar, trafili do Kadyksu i Sevilli, a potem Portugalia. Kąpali się w błotnych jeziorach w towarzystwie różowych flamingów, siedzieli w gorących źródłach. Lizbonę zwiedzali jadąc żółtym tramwajem nr 28.
Ciągle w drodze. Co dwa, trzy dni jesteśmy gdzieś indziej
– opowiadają o swojej życiowej przygodzie. Raz nawet przez 9 miesięcy byli w podróży, zwiedzili 10 państw. I mówią, że ich tryb życia wcale nie jest wyjątkowy, bo po drodze... spotykali także innych głogowian w ten sposób podróżujących.
W Maladze spotkaliśmy dwie pary z naszego miasta podróżujące kamperem
– opowiadają. Niedawno wrócili, odpoczywają i robią plany. - Startujemy na Turcję. Po drodze może Podlasie – zapowiadają. Myślą o Gruzji i Syrii. Może już niedługo.
(DN)
2 2
Banał,,,,,,,odpal rower motocykl,,,,i opowiadaj,,,,,,,,
0 0
I tak trzymać. Dopóki zdrowie pozwala i chęci są, to zwiedzać różne zakątki świata. Pozdrawia Was Glogowianka od 10 miesięcy.
0 1
Mnie ciągle śmieszy jak ktoś kto ma kampera mówi że zwiedza swiat...jaki swiat gdzie najdalej zajedzie Portugalia czy Gruzja...w największych porywach ewentualnie Maroko ..