Kiedy przyszła wielka woda przestały obowiązywać budżetowe reguły. Gminy otworzyły rezerwowe skarbonki, płaciły za worki, piasek, finansowały całe zaplecze logistyczne, by ratować miejscowości. Teraz, gdy emocje opadły, przyszedł czas na racjonalne rachunki.
Walka na wałach to pospolite ruszenie, ale w przypadku gminy to również twarde rachunku i w urzędach dobrze o tym wiedzą. Wszyscy już sporządzili bilans strat i wysłali wnioski o zwrot poniesionych kosztów do wojewody.
Żukowice podliczone
Jedną z pięciu gmin powiatu głogowskiego na terenie, której trwała ostra walka o każdy centymetr rozmokniętych wałów są Żukowice. Tu szczególnie znana jest skuteczna obrona miejscowości Czerna, ale ta walka nie odbyła się bezkosztowo.
- Ogromne ilości piasku, worki, ekwiwalenty, to wszystko są elementy, które składają się na konkretne koszty, jakie w trakcie akcji powodziowej poniosła gmina. Jak każdy samorząd mieliśmy zgodnie z ustawą wydzieloną w budżecie rezerwę, ale z oczywistych względów została ona szybko wyczerpana. Nasz wiosek o zwrot kosztów już został przesłany do wojewody – informuje Krzysztof Wołoszyn, wójt gminy Żukowice.
Gmina posiadała rezerwę na poziomie 57 tys. zł, teraz domaga się zwrotu kosztów w wysokości 300 tys. zł. To oczywiście tylko część kosztów walki z wielką wodą. Wójt Krzysztof Wołoszyn już raz głośno powiedział podczas bezpośredniego spotkania z premierem Donaldem Tuskiem w jakim stanie państwowe instytucje pozostawiły wały przeciwpowodziowe. W Żukowicach liczą więc nie tylko na wyrównanie rachunków za bieżącą obronę gminy, ale także na poważne inwestycje w infrastrukturę, która skutecznie zabezpieczy mieszkańców w przyszłości.
Potrójnie pod Głogowem
Powodziowe zadanie specjalne do wykonania miała gmina wiejska Głogów. Miejsc, w których wały mogły być przerwane było tak dużo, że wójt Bartłomiej Zimny momentami musiał się tłumaczyć, dlaczego nie ma go jednocześnie w kilku miejscowościach. Dodatkowo sytuacji nie ułatwiały cofające się mniejsze rzeki, które podmyły domostwa i całe hektary pól. Samorząd, który koordynował walkę m.in w Przedmościu i Serbach wystąpił do wojewody o zwrot kosztów na poziomie 1 miliona 150 tys. zł , w tym 50 tys. to wkład własny gminy w postaci wcześniej odłożonej rezerwy. Kotla wydała 232 tys. zł. Tyle pochłonęło ratowanie 10 kilometrów wałów. W Pęcławiu rachunek za ratowanie 19 kilometrów wałów to blisko 300 tys. zł. O ile gminy wiejskie uwzględniają w swych wnioskach do wojewody kwoty bezpośredniej pomocy w postaci zakupu piasku, czy ekwiwalentów dla strażaków - to sam Głogów do kwot podszedł bardziej kompleksowo.
- W budżecie Głogowa rezerwa na nagłe zdarzenia wynosi 1 milion złotych. Z kolei nasze oszacowane straty to 28 mln 480 tys. zł – informuje Marta Dytwińska – Gawrońska, rzecznik prezydenta Głogowa. W tym przypadku metodologia liczenia zakłada uwzględnienie nie tylko kosztów bieżącej obrony przed wodą, ale również strat w infrastrukturze. - Uważamy, że taką łączną kwotę powinniśmy wykazać i taki właśnie dokument przekazaliśmy do wojewody – potwierdza Marta Gawrońska – Dytwińska.
Wszystkie poszkodowane głogowskie gminy przesłały już dokumenty do wojewody dolnośląskiego. I czekają na odpowiedź. Szacowana wartość strat na Dolnym Śląsku to ponad 4 mld złotych. Przedstawiciele wszystkich samorządów, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że nie ma żadnego terminu, w którym powinny być rozpatrzone ich wnioski. Wojewoda weryfikuje wnioski i przekazuje dalej do Warszawa. Samorządu czekają na dycyzje i pierwsze przelewy na gminne konto.
KD
Budowniczy17:57, 05.11.2024
A teraz zapytam poważnie co zrobiono po tej powodzi w kwesti BOBRÓW? 17:57, 05.11.2024
Mariusz Pudziandowsk21:39, 05.11.2024
Brak słow... i tak nic nie zalało a teraz jakie koszty.... i za jakie pieniądze? NASZE 21:39, 05.11.2024
Nick18:52, 05.11.2024
0 0
Bóbr buduje żeremia, nory bezpośrednio przy wodzie a nie w wałach oddalonych zwykle od wody o 100+metrów. Zostaw te zwierzaki w spokoju 18:52, 05.11.2024