Zamknij

Nowy powiatowy lekarz weterynarii w Głogowie: Tak mało zwierząt hodowlanych jeszcze nie widziałam

14:15, 07.03.2025
Skomentuj

Tylko 45 stad bydła, w tym zaledwie jedno mleczne. 11 stad świń i żadnej kurzej fermy. U nas w powiecie głogowskim zwierząt hodowlanych już prawie nie ma! Nawet rolnicy nie mają krów czy kur – mówi nam nowy powiatowy lekarz weterynarii Janina Świerczyńska.

Zastąpiła na tym stanowisku Ryszarda Toczyłowskiego, który odszedł na emeryturę

Od początku marca jest nowym powiatowym lekarz weterynarii w powiecie głogowskim. Właśnie poznaje nowy rejon, w którym jest wyjątkowo mało zwierząt hodowlanych. I zapowiada, że trzeba się przygotowywać na nowe niebezpieczeństwa: na przykład chorobę niebieskiego języka, która w zeszłym roku pojawiła się na Dolnym Śląsku.

Jak mówi, poznaje nasz teren, na razie od strony administracyjnej.

W Gostyniu, w którym pracowałam, stad bydła było około 1500. Tutaj tych stad jest 45

- mówi. Cóż, nasz powiat głogowski jest bardzo ubogi pod tym względem. Na wsiach hodowla zwierząt prawie zanikła. Nawet rolnicy nie mają krów, kur, świń czy innych zwierząt.

W całym powiecie mamy jedno stado mleczne krów. A w niektórych sąsiednich powiatach po kilkaset 

– podaje kolejny przykład. Poza tym mamy w powiecie zaledwie 11 stad świń. Stad hodowlanych drobiu nie ma wcale. Nie ma żadnej fermy.

Nie mamy tu podmiotów, które zajmują się brojlerami kurzymi, nie mamy indyków, nie mamy kur niosek

– wymienia.

Nie ma tu w powiecie problemów, z którymi sobie nie poradzimy. Przygotowujemy się na nowe zagrożenia, którym może być choroba niebieskiego języka. Nie chcemy nią straszyć, ale trzeba być przygotowanym. Lepiej o niej wiedzieć niż być zaskoczonym. Tak samo jak pryszczyca, która ostatnio w Polsce była w latach 70. To są problemy, na temat których się szkolimy i uczymy

– mówi.

Inspekcja weterynaryjna zajmuje się także problemami... wstydliwymi i przykrymi

Niestety, w naszym powiecie bardzo często się zdarza, że trzeba odebrać zwierzę właścicielowi, który źle się nim opiekuje.

Mamy bardzo dużo takich zgłoszeń, w tym dużo mających podstawy, kiedy faktycznie zwierzę trzeba odebrać

– przyznaje nowa inspektor weterynarii.

Albo my towarzyszymy policji, albo prosimy żeby policja towarzyszyła nam. Psy są zaniedbane, nieodpowiednio karmione, nie mają dostępu do wody czy do schronienia, cóż, wciąż zdarzają się takie sytuacje. Właściciele tłumaczą problemami finansowymi, ale to nie jest żadne tłumaczenie. Nie możemy pozwolić aby zwierzę cierpiało

– zapewnia Janina Świerczyńska.

Janina Świerczyńska poprzednio pracowała w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Zielonej Górze, gdzie była audytorem. Ma za sobą długoletnie doświadczenie w pracy w inspekcjach powiatowych w Lesznie, Gostyniu i Wschowie. Pracowała także w laboratorium BSE w Lesznie.

Choroba niebieskiego języka jest zakaźną chorobą przeżuwaczy, zarówno domowych jak i dzikich (chorują na nią bydło, owce i kozy, ale także sarny, jelenie, łosie, afrykańskie antylopy, wielbłądy, słonie), wywoływaną przez wirus z rodzaju Orbivirus (Reoviridae). Zwierzęta nie zarażają się bezpośrednio od siebie, a jedynie poprzez owady kłująco-ssące z rzędu muchówek, rodzaju kuczmany (Culicoides) oraz poprzez krew lub nasienie. Choroba nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Główny Lekarz Weterynarii poinformował, że pierwsze ognisko choroby niebieskiego języka w Polsce stwierdzono 22 listopada 2024 roku w gospodarstwie utrzymującym bydło mięsne w powiecie wołowskim, województwo dolnośląskie.

(DN)

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

WsiowaWsiowa

5 1

Jakie zdziwienie ,że tak mało tego na wsiach . A kto jest temu winien , bo raczej nie rolnicy , którym co chwila, przepisami ,obostrzeniami rzucacie pod nogi.

14:37, 07.03.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%