Opłaty biją po kieszeni. Emerytka z Głogowa: Niech ktoś mi wytłumaczy ten absurd

Dodatkowe 5 złotych za płatność kartą za rachunki. Emerytka z Głogowa zaskoczona. Interweniuje w naszej redakcji - portalu myglogow.pl. Prosi o pomoc i nagłośnienie problemu, bo według niej wielu seniorów nie ma o tym pojęcia. Właściciel punktu wyjaśnia. 

78-letnia pani Elżbieta, emerytka z Głogowa, co miesiąc płaci rachunki w jednym z punktów usługowych na pasażu „Skarbek”. Jak mówi, korzysta z tej formy płatności od lat, bo ma tam po prostu blisko – szczególnie że bankomat, z którego mogłaby wypłacić gotówkę, często jest nieczynny. Ostatnia wizyta zakończyła się jednak dla niej niemiłą niespodzianką – za płatność kartą doliczono jej dodatkowe 5 złotych. Kobieta jest zaskoczona. – Dla mnie każda złotówka jest bardzo ważna, emerytury są skromne – nie ukrywa głogowianka. Właściciel punktu, Robert Karnas, tłumaczy, że nie ma innego wyjścia.

Pani Elżbieta: Trzeba ludzi uświadamiać

– Zawsze tu płacę rachunki – mówi pani Elżbieta. – Czasem gotówką, ale częściej kartą, bo prościej. Tym razem bankomat znowu nie działał, więc zapłaciłam kartą. I pierwszy raz doliczono mi dodatkowe 5 złotych – dodaje, pokazując potwierdzenie transakcji.

Jak wylicza seniorka, łączne rachunki za mieszkanie, prąd, gaz i antenę telewizyjną wyniosły 471 złotych. Tymczasem z konta zniknęło 506 złotych. Różnica? 35 zł więcej, z czego 5 złotych – jak usłyszała przy okienku – za samą płatność kartą.

– To są dla mnie duże pieniądze – mówi. – Mam niecałe 2 tys. 500 zł emerytury z dodatkami. I 400 złotych oddaję na mieszkanie, ale mam jeszcze inne opłaty, leki, życie. Każda złotówka się liczy. Każda – podkreśla.

Największy żal pani Elżbieta ma o to, że nikt jej wcześniej nie uprzedził o opłacie za płatność kartą. – Nikt mi nie zaproponował innej opcji, nie poinformował. Tylko: „płaci pani 5 złotych więcej, bo kartą”. A przecież w dzisiejszych czasach, jak wszystko idzie w stronę nowoczesności, to chyba powinno być odwrotnie, powinno to być darmowe – mówi, że warto wyjaśnia skąd takie opłaty, by inni seniorzy o tym wiedzieli – by mieli świadomość.

Oni też muszą za to płacić

Do sprawy odnosi się właściciel punktu, Robert Karnas. Jak zaznacza, opłata nie jest jego wymysłem, a koniecznością.

– To nie jest tak, że ktoś z nas chce się dorabiać na dodatkowych prowizjach. Nic z tych rzeczy – mówi Karnas. – Ten procent, który doliczamy do płatności kartami, to koszt obsługi tych płatności. Banki i operatorzy narzucają nam prowizje. Gdybyśmy ich nie przerzucali na klientów, ponosilibyśmy straty jako firma. A wtedy musielibyśmy podnieść opłaty za samą usługę przyjmowania rachunków, niezależnie od formy płatności – tłumaczy.

Właściciel punktu przyznaje, że rozumie frustrację starszych osób, dla których liczy się każdy grosz. – Naprawdę rozumiemy sytuację pani Elżbiety i innych emerytów. Staramy się nie podnosić kosztów niepotrzebnie, ale nie wszystko zależy od nas. To system bankowy dyktuje te warunki. Jeżeli opłata kartą wynosi nas kilka procent od każdej transakcji, musimy to wliczyć – wyjaśnia.

Tego rodzaju opłaty w punktach usługowych nie są nowością, ale ich stosowanie i wysokość zależą od wewnętrznych decyzji właścicieli. Obowiązkiem sprzedawcy lub usługodawcy jest jednak poinformowanie klienta o dodatkowych kosztach przed finalizacją transakcji – sprawdziliśmy, że w tym głogowskim punkcie – taka informacja oczywiście jest. Na kartce, która znajduje się tuż przy okienku kasowym.
(MK)