Zamknij

Złota odznaka dla Piotra Kowalskiego! Minister docenił wyjątkowego policjanta

. 11:58, 24.07.2025 Aktualizacja: 13:11, 24.07.2025
Skomentuj Mateusz Komperda Mateusz Komperda

Nie liczy godzin, nie ogląda się na zegarek. Przez 37 lat służby był tam – na interwencjach, w sąsiedzkich sporach, w trudnych rozmowach. Teraz został za to nagrodzony.

Podczas uroczystych obchodów Święta Policji, aspirant sztabowy Piotr Kowalski otrzymał Złotą Odznakę „Zasłużony Policjant” – najwyższe resortowe wyróżnienie nadawane przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. To symbol uznania nie tylko za 37 lat służby, ale też za zaangażowanie. – Moją misją jest to, by pomagać ludziom – mówi.

Zawsze marzył o mundurze

Chodził do szkoły podstawowej w Gaworzycach, bo właśnie tam mieszkał jako dziecko i się wychował. Od najmłodszych lat marzył o tym, by założyć mundur. I w końcu założył – choć nie od razu policyjny. – Zanim wstąpiłem do policji, pracowałem przez rok jako kierownik pociągu na PKP w Legnicy – mówi.

Swego dopiął w 1988 roku, kiedy zdecydował się na służbę kandydacką. Dostał się. Po rekrutacji rozpoczął trzy miesięczny kurs podstawowy służby w Brzegu Opolskim. Miał wtedy zaledwie 19 lat. – Tego ośrodka już dziś nie ma. Kurs trzeba było przejść i zdać. Łatwo nie było – wspomina, że następnie, już po ukończeniu szkolenia, trafił do Komendy Powiatowej Policji w Głogowie.

Służba z ludźmi i dla ludzi

Początki? Drużyna patrolowa, kolej. – Przez osiem lat patrolowałem tereny kolejowe – linie, stacje, okolice torów – przypomina sobie, że nabierał niezbędnego doświadczenia. No i zmężniał. Po reorganizacji jednostki rozpoczął służbę w wydziale prewencji.

– Od początku miałem kontakt z ludźmi. Prewencja to głównie interwencje i patrole. Bywały dyżury, które trwały nawet dwanaście godzin. Najczęściej chodziło o zakłócenia porządku, ale zdarzały się też inne sytuacje – pamięta, że trzeba było sobie jakoś radzić. Nigdy nie zwątpił w to, co robi. – Trzeba się wczuć. Trzeba mieć empatię – wyjaśnia.

Z miasta na wieś

Po 20 latach w terenie, zdecydował się na zmianę. W 2008 roku objął funkcję dzielnicowego w gminie Kotla. – Najbardziej odpowiadała mi tam możliwość kontaktu z mieszkańcami. Trafiłem w czasach, gdy wójtem była jeszcze Halina Fendorf, później Łukasz Horbatowski. Bardzo miło wspominam ten okres – spotkałem się z dużą sympatią – przypomina sobie.

Jak się okazuje praca dzielnicowego w gminie wiejskiej to wbrew pozorom wcale nie taka sielanka. – Na wsi też dzieją się rzeczy. Było sporo konfliktów sąsiedzkich. Rozmowy i mediacje. Nie zawsze kolorowo, jakby się mogło wydawać. Starałem się być po prostu blisko ludzi – problemy rozwiązywać, wcale nie zaogniać – mówi.

Pod jego opieką znajdowały się wszystkie miejscowości gminy – od Pękoszowa po Grochowice. – To był duży, rozległy teren. Jeździłem autem – najpierw skodą, potem KIA. Rewir znajdował się przy ośrodku zdrowia – jest tam do dziś, teraz już odnowiony, nowoczesny – przypomina sobie. Mimo określonych godzin pracy jego telefon wcale… po służbie nie milczał. Wręcz przeciwnie. – Ludzie dzwonili i przychodzili – i tak miało być – cieszy się, że mu ufali. Ale nagle nadszedł czas pożegnania. Choć wtedy dla mieszkańców to był wielki szok. Nie mogli uwierzyć, że w ich gminie zabraknie ulubionego dzielnicowego. Tego, na którego, zawsze mogli liczyć.

Jednak pożegnanie, jakie mu sprezentowano, zaskoczyło samego policjanta. – Był uroczysty apel w szkole podstawowej w Kotli. Pamiętam ten dzień do dziś. Czułem radość z uznania, ale też żal, bo zżyłem się z tymi ludźmi – nie ukrywa.

Obecnie pełni funkcję kierownika rewiru dzielnicowych. I Kotlę odwiedza z wielkim sentymentem.  To właśnie tam, będąc dzielnicowym, w 2012 roku został wyróżniony w ogólnopolskim konkursie „Policjant, który mi pomógł". A po nagrodę pojechał do Warszawy. – Mógłbym przejść na emeryturę już po 15 latach służby. A dziś mam ich 37. Nadal chcę służyć i pomagać – nie ma wątpliwości. Złota Odznaka „Zasłużony Policjant” to dla niego nagroda.

– To wyróżnienie nie przychodzi samo. Trzeba być widocznym w służbie, zaangażowanym. Cieszę się, że ktoś to zauważył. To motywuje. Ale nie oznacza, że na tym poprzestaję – zapewnia Kowalski.

On po prostu nadal czuje się tam potrzebny. Choć dostrzega zmiany pokoleniowe. – Kiedyś było mniej policjantek. Dziś – obchodzimy 106. rocznicę powołania policji i zarazem stulecie kobiet w policji. To dobry moment, by o nich wspomnieć, bo wykonują wielką pracę – przez pryzmat właśnie tego jubileuszu widzimy wielką wartość ich służby. Teraz jest ich więcej – wśród dzielnicowych i w innych wydziałach. Są bardzo pomocne – chwali swoje koleżanki.

Nie da się ukryć – ta każda służba ma swoją cenę. – Czasu się nie liczy. Trzeba być w gotowości. Służba często odbywała się kosztem rodziny – przyznaje, że nie raz, nie dwa było tak, że najbliżsi czekali na niego w domu. On wracał późno – nie zdążył na obiad, nie zdążył na jakąś ważną rodzinną uroczystość. Jednak zawsze, nawet w najtrudniejszych momentach służby – bo i takie ciężkie chwile się przecież zdarzały – mógł liczyć na ich wsparcie. – Teraz jestem szczęśliwym mężem, ojcem dwójki dzieci i dziadkiem trojga wnuków. Kiedy tylko mam wolny czas, spędzam go właśnie z nimi – gwarantuje. Dzieci nie poszły w jego ślady – wybrały własne ścieżki. Mówi, że może i dobrze – każdy ma swoje życiowe powołanie. A dla niego to nie tylko praca, ale i wielka pasja.
(MK)

 
 
(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Były sąsiadByły sąsiad

1 0

Gratulacje i Wszystkiego Dobrego, były sąsiedzie :)

15:09, 24.07.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%