Emocje opadły, ale w ostatnich dniach było ich naprawdę dużo. Srebrny medal The World Games jest już w Głogowie. I cieszy. Martyna Kierczyńska powoli wraca do treningów. Ma swoje nowe cele.
Sala Legionu Głogów, ta w Bytomiu Odrzańskim, nadal pachnie potem, potem... determinacji. Drewniana podłoga pamięta pierwsze kroki młodej dziewczyny, którą chrzestny przyprowadził tu na zajęcia w 2015 roku. Miała wtedy kilkanaście lat, rękawice wydawały się za duże, ale w oczach błyszczała ciekawość. Ta właśnie sala pamięta początki narodzin wielkiego talentu. Tego, który potem szlifowany był już w Głogowie. Dziś Martyna Kierczyńska jest jedną z najbardziej utytułowanych zawodniczek muaythai na świecie.
– Złapałam bakcyla i już zostałam. Najpierw kickboxing i muaythai, potem kolejne starty, kolejne turnieje. Dziesięć lat minęło, a ja nadal jestem w Legionie – wspomina, bo właśnie wróciła z Chin, gdzie zdobyła srebrny medal The World Games.
Na początku nie było łatwo. Słyszała: dlaczego dziewczyna miałaby trenować tak brutalny sport? Ostrzegano ją, że to przecież dyscyplina dla mężczyzn, że można się połamać, że warto znaleźć takie bezpieczniejsze hobby. – Faktycznie, właśnie takie komentarze słyszałam często. Ale nigdy nie zwątpiłam. Chciałam pokazać, że kobieta też może walczyć i wygrywać – mówi.
I zaczęła wygrywać. Z małej sali w Bytomiu Odrzańskim wyszła na europejskie i światowe ringi. Z każdym sezonem udowadniała, że talent i praca mogą przenosić góry.
Lista sukcesów Kierczyńskiej wygląda imponująco. W 2023 roku sięgnęła po złoto na Igrzyskach Europejskich w Krakowie, co było historycznym wydarzeniem dla polskiego muaythai. Do tego dołożyła mistrzostwo świata i medale największych turniejów, które otworzyły jej drzwi do światowej czołówki.
Kiedy teraz – w 2025 roku, dosłownie przed chwilą – jechała na The World Games do Chengdu w Chinach, kibice wierzyli, że wróci z kolejnym złotem. I faktycznie – w ringu wyglądała jak zawodniczka gotowa na najwyższy laur. Walczyła odważnie, skutecznie, kontrolowała przebieg finału. A jednak po ogłoszeniu werdyktu na tablicy świetlnej pojawiło się nazwisko rywalki.
Sędziowie zdecydowali inaczej. Zwycięstwo przyznali przeciwniczce z ringu.– Wiedziałam, że zrobiłam wszystko, aby wygrać. Ale nie zawsze sport daje to, co się należy – mówi dziś z goryczą. Jej trener i życiowy partner, Maciej Domińczak, nie ukrywał rozczarowania. – Martyna padła ofiarą niesprawiedliwości. Była lepsza, a mimo to sędziowie wskazali inaczej. To boli, ale też pokazuje, że walczymy o coś więcej niż medale. O sprawiedliwość i szacunek dla pracy zawodnika – dodaje.
Polska ekipa złożyła protest, jednak decyzji nie zmieniono. Z Chengdu Kierczyńska wróciła ze srebrem, które dla wielu smakuje jak złoto. Dla niej samej – jak motywacja do dalszej pracy.
Srebro jest sukcesem. Co sprawia, że głogowianka kolekcjonuje medale w zawrotnym tempie? – Przede wszystkim konsekwencja. Rok po roku, dzień po dniu, wykuwa swoje umiejętności. Nie ma w niej miejsca na odpuszczanie – tłumaczy Domińczak.
Rzeczywiście, jej droga nie jest historią „złotego talentu”, który sam otwiera drzwi. To historia tysięcy godzin na macie, wyrzeczeń i dyscypliny. Kierczyńska nigdy nie zatrzymywała się na pół kroku – po każdym turnieju patrzyła dalej, pytała: Co następne?.
Ta historia to również opowieść o duecie – zawodniczki i trenera, a prywatnie partnerów i wielkiej miłości. Dla niektórych to trudne połączenie, ale w ich przypadku działa idealnie. – Znam Martynę lepiej niż ktokolwiek. Widzę, kiedy jest zmęczona, kiedy potrzebuje odpoczynku. To pozwala lepiej prowadzić jej karierę – mówi Domińczak.
– Tworzymy zgrany zespół. To daje mi siłę, bo wiem, że nie jestem sama. Sport to ogromna część mojego życia, ale dzięki temu wsparciu łatwiej się podnosić po porażkach – dodaje Kierczyńska.
Srebro w Chengdu zamknęło ważny rozdział. Po dekadzie startów w amatorskim muaythai głogowianka planuje przejść do sportu zawodowego. To naturalna kolej rzeczy. Już wcześniej testowała się w profesjonalnych pojedynkach, teraz jednak chce skupić się wyłącznie na tym. Jej celem jest MMA, gdzie styl muaythai ma ogromne znaczenie.
Nie mówi jeszcze głośno o datach i planach. Najpierw regeneracja, potem kolejne wyzwania. Ale jedno jest pewne – nie zamierza zwalniać tempa.
Choć walczy na światowych ringach, Kierczyńska wciąż podkreśla swoje związki z regionem. Głogów i Bytom Odrzański to miejsca, w których dorastała sportowo i do których wraca po każdym turnieju. Mieszkańcy są dumni, że właśnie stąd pochodzi zawodniczka, o której mówi już cały świat muaythai.
Przed nią nowy etap, być może najtrudniejszy w karierze. Ale patrząc na jej determinację i dotychczasowe sukcesy, trudno wątpić, że i tym razem znajdzie drogę na szczyt. – Chcę iść dalej, krok po kroku. Marzę o kolejnych zwycięstwach. Wierzę, że to dopiero początek – kończy.
(mkrol)
Potrzebna pomoc dla Natalii, jej mamy i kotów
a moze w moku tam gdzie mieszkaly i sie opalaly na dachu nasze dzielne ukrainki
ktos
12:10, 2025-08-20
Potrzebna pomoc dla Natalii, jej mamy i kotów
kobieto bierz mame i proswto do gabinetu prezydenta tam sie rozlokuj a pomoc sie znajdzie
babcia
12:08, 2025-08-20
Potrzebna pomoc dla Natalii, jej mamy i kotów
Kazdego polaka w Glogowie czeka to samo
NIKT
11:37, 2025-08-20
Potrzebna pomoc dla Natalii, jej mamy i kotów
GDYBY BYLY UKRAINKAMI POMOC BYLABY OD RAZU ALE TO TYLKO POLKI WIEC MIEJSCE POD MOSTEM ZAPEWNIONE PRAWDA PREZYDENCIE
NO
11:35, 2025-08-20
Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.
0 0
POWODZENIA!
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu myglogow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz