Zespół „Piersi” to kolejna gwiazda tegorocznych Dni Głogowa. Z wokalistą grupy Adamem „Asan” Asanov rozmawia Arkadiusz Orman.
Przygotowujemy tak zwane lupy, aby wzbogacić brzmienie naszych koncertów na żywo. Jest to dla nas bardzo ważne. Cały czas poprawiamy i pracujemy nad brzmieniem. Spotkaliśmy się w studio, aby właśnie ulepszyć naszą muzykę.
Nie do końca się obijamy i nic nie wypuszczamy. Teraz jest taki czas, tak mi się przynajmniej wydaje, że artyści, którzy chcą pozostać niezależni od dużych firm fonograficznych, mają możliwość prezentowania swojej twórczości w internecie. Jednak należy zaznaczyć, że on też się zmienia. Najbardziej popularne portale internetowe wymuszają na osobach czy instytucjach, które chcą zamieścić tam swoje treści, wykupienie reklam. Kolokwialnie rzecz biorąc, zespół Piersi nie stać na to, aby grube tysiące złotych wydać na reklamę swoich utworów. Podchodzimy do tego nieco inaczej. Uważamy, że jeśli utwór będzie na tyle atrakcyjny, to sam rozejdzie się tak zwaną pocztą pantoflową. Tych piosenek zespołu Piersi jest dużo w internecie. Staramy się systematycznie tworzyć nowe. Wszystkie znajdują się na naszym kanale. Nie mamy takich zasięgów, jak popularni artyści hip-hopowi czy popowi, jak na przykład Sanah czy Dawid Podsiadło. Te piosenki trafiają do wąskiej grupy odbiorców, którzy pokazują dalej naszą twórczość. Zyskujemy oczywiście cały czas nowych słuchaczy. Taką drogę obraliśmy i niej się trzymamy.
Absolutnie nie. Jestem autorem tekstu i współautorem muzyki. Uważam, że nikt nigdy nie wie, co z danym utworem dalej będzie. Różne piosenki człowiek tworzy. Po sukcesie „Bałkanicy”, mając cały czas w głowie to, jaki jest zespół „Piersi” i jakie style muzyki prezentuje, nagraliśmy utwór „System”, czyli bardzo mocny, rockowy kawałek. Większość osób spodziewała się, że wypuścimy coś w stylu „Bałkanicy”, a my celowo nagraliśmy inny. Jestem też fanem zespołu „Piersi” sprzed lat, w którym śpiewał Paweł Kukiz. Pokazywał różne swoje oblicza. Grał różne style muzyczne i w każdym się jakoś odnajdywał. Byłem zachwycony taką twórczością. Zresztą taką też preferuję. Nie jeden styl muzyczny, tylko nagrywamy takie piosenki, na jakie w danym momencie mamy ochotę.
Powiem szczerze, że sami po sobie nie wiemy, czego się spodziewać (śmiech). Dla nas często jest to zagadką. Przyznam, że z tym jest nam dobrze.
Nie da się ukryć, że wpłynęła. Nawet nie ma, co temu zaprzeczać. Paweł jako muzyk był postacią charyzmatyczną i cenioną w naszym kraju. Była to trudna sytuacja dla całego zespołu, a zwłaszcza dla mnie, czyli nowego wokalisty. Krótko mówiąc: jedna wielka niewiadoma. Gdyby nie sukces piosenki „Bałkanica”, to pewnie nic by z tego nie wyszło, ale dzięki Bogu udało się i jestem wdzięczny losowi oraz kolegom z zespołu, że podjęli decyzję o przyjęciu mnie do formacji „Piersi”. Dziękuję, że mi zaufali i pozwolili urealnić mogą twórczość.
Paweł oświadczył kolegom, w taki trywialny sposób, bo poprzez smsa, że odchodzi z zespołu. Napisał, żeby kontynuowali dalej działalność pod nazwą „Piersi”. Przypomnijmy, że nie tylko Paweł zakładał ten zespół w 1984 roku w Jarocinie. Był tam też między innymi basista Zbigniew Moździerski. Po odejściu Pawła, członkowie zespołu postanowili grać nadal pod tym samym szyldem i sprawdzić, czy tak się da. Szczęście dopisało. Przecież było głośno po odejściu Pawła i ludzie chcieli usłyszeć, co zespół ma do zaoferowania bez swojego wieloletniego lidera.
Płyta była już wytłoczona. W tym czasie współpracowaliśmy z Agencją Polskiego Radia. Po sukcesie albumu „Piersi i Przyjaciele” postanowiliśmy wspólnie wydać drugi krążek. Wtedy Paweł Kurski wraz z Rafałem Jezierskim wszczęli proces o prawo do nazwy i logotypu. Sprawa była w sądzie i nie mogliśmy zaprezentować nowego materiału. Musiał być wyrok pozwalający nam na używanie nazwy „Piersi”. Ta płyta już była i praktycznie jechała do sklepów, natomiast musieliśmy wstrzymać jej wydanie. Album ukazał się wyłącznie w internecie, a cały nakład musieliśmy zniszczyć, bo takie było wtedy postanowienie. Nie mogliśmy nic zrobić i musieliśmy grzecznie czekać na zakończenie procesu. Był też czas, że nie mogliśmy grać utworów skomponowanych przed 2013 roku. Nie wiem nawet dlaczego. Graliśmy po prostu nową twórczość.
Miałem wielką przyjemność współpracować z zespołem „Luiku” przy utworach „Marta” oraz „Za betonowych ścian”. Było to dla mnie bardzo mocne przeżycie. Ten drugi utwór, kolega Dima w większości pisał podczas ostrzeliwania Kijowa. Po prostu był w schronie i stąd ten tytuł. Pracowaliśmy przez internet. Przesyłał mi swoje rzeczy, a ja nagrywałem w w studio w Polsce i odsyłałem mu, aby mógł odsłuchać. Na szczęście internet działał i udało się ten utwór zrealizować.
Dziękuję za rozmowę
Arkadiusz Orman
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz