Przed sądem stanęły dziś dwie kobiety obwinione o to, że w listopadzie i grudniu zeszłego roku zorganizowały i przewodniczyły dwóm nielegalnym marszom kobiet przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji. Wniosek o ich ukaranie złożyła policja, która uznała zgromadzenie za nielegalne. Zapadł tzw. wyrok nakazowy, od którego obie kobiety się odwołały. Dziś (2.12.) odbyła się rozprawa przed sądem.
Sędzia uznał je za winne popełnienia zarzucanych czynów. Odstąpił jednak od wymierzania im kary sądowej, zwolnił także od jakichkolwiek kosztów czy opłat. - Istotą tej sprawy jest, że została naruszona ustawa o zgromadzeniach. Jednak formalności nie zostały dopełnione, organizatorki nie zawiadomiły prezydenta miasta, że chcą zorganizować zgromadzenie. Nie do końca sąd może się zgodzić także z twierdzeniem, że to były spontaniczne zgromadzenia - mówił sędzia Rafał Miara, a wyjaśnił, że odstąpił od ukarania kobiet, gdyż to sytuacja wyjątkowa i specyficzna. Tak samo jak wyjątkowy był powód, dla którego zgromadzenie było zorganizowane.  
Sędzia podkreślił także, że policja nie miała zarzutów do zachowania uczestników protestów - że według niej osoby biorące w nich udział zachowywały się spokojnie, szły chodnikami, przestrzegały reżimu sanitarnego i nie doszło do zakłócenia porządku publicznego. - Stopień społecznej szkodliwości czynu był nikły - ocenił sędzia, tłumacząc, dlaczego uznał co prawda kobiety za winne, lecz odstąpił od ich ukarania. - Prawo do zgromadzeń wynika z Konstytucji, to prawda, ale istotą tej rozpatrywanej sprawy jest to, że organizatorki nie dopełniły formalności - podkreślił sędzia.
Obie kobiety zapowiedziały dalszy ciąg. - Sąd stanął na stanowisku takim formalistycznym. Nam zależało na uniewinnieniu. Złożymy wniosek o uzasadnienie na piśmie. Zastanawiamy się, że należałoby tę sprawę doprowadzić przed oblicze międzynarodowych organów z zakresu praw człowieka - powiedziała ich prawniczka Magdalena Kruszewska.  
Na obu paniach ciążył zarzut zorganizowania nielegalnych demonstracji na ulicach Głogowa 28 listopada "Cichego marszu", a 13 grudnia "Idziemy po wolność, idziemy po wszystko". Obie się nie przyznały do zarzutów, twierdziły, że demonstracje kobiet były spontaniczne, pod wpływem rozgrywających się wtedy w naszym kraju wydarzeń - czyli, gdy miał zostać ogłoszony wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który zabraniał kobietom w naszym kraju usuwania ciąży nawet w sytuacji zagrożenia ich zdrowia i życia. - To karygodny wyrok, którego zapowiedź publikacji wywołała poruszenie. Zaczęłyśmy wtedy wychodzić na ulice, gdyż chciałyśmy wyrazić swój sprzeciw. Działałyśmy pod wpływem emocji, każdego dnia wtedy działo się coś, co nas poruszało i skłaniało do walki o prawa kobiet - tłumaczyły kobiety przed sądem.                                             RED
KGHM wygrał w sądzie proces z Gazetą Polską
Trzeba być idiotą, by nie widzieć związku (wszak to cytat z występu znanego aktora). A uczestnicy nie mają odwagi cywilnej, by się przyznać, co ich bawi.
 
						… sed magis amica ve
20:28, 2025-10-31
Nieszczęśliwy wypadek na cmentarzu w Głogowie
Co za pech.
 
						Gosia
19:34, 2025-10-31
KGHM wygrał w sądzie proces z Gazetą Polską
Nisztor miał rację ....a wyrok nie dziwi jeszcze dwa lata. Spoko
 
						zulik
18:24, 2025-10-31
„Chcemy, by ta noc była rozświetlona” –Noc Światła
polaki przerazeni strasznym hellwin i musza czarowac w kosciele
 
						essa
17:54, 2025-10-31
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz