To działo się w wieżowców przy ul. Daszyńskiego. Chwilę po godz. 11. Najpierw dzwonili kilka razy domofonem, potem weszli na klatkę. Rozglądali się, nasłuchiwali po drzwiami czy ktoś jest w mieszkaniach po czym szarpali za klamki. - Akurat w tym czasie żona była w domu - przestraszona, ale przez "judasza" zrobiła zdjęcie i wezwała policję - relacjonuje pan Mirosław.
Ale chyba usłyszeli, że ktoś stoi pod drzwiami. Naradzili się i zbiegli. Nie udało się ich schwytać na gorącym uczynku. - Szukali ich jeszcze wokół bloku, ale to na nic - dodaje. Żona pana Mirosława złożyła zeznania na komisariacie. I ma nadzieję, że po zdjęciach uda się ich odnaleźć.
MK
fot. nadesłane
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz