Na alei Wolności kręcą się kobiety. Zaczepiają ludzi i proponują tańsze perfumy. W torebce mają damskie i męskie m.in. Si, Black Opium czy Jadore. Ceny okazyjne, bo za 100 ml buteleczkę trzeba zapłacić w granicach 100-150 zł. - Dużo mniej niż w sklepie - zastanawiają się ludzie. A gdy dopytują, skąd te perfumy, to dowiadują się, że zostały zakupione w Niemczech.
- Panie, córka była w Niemczech i pracowała tam w fabryce. Kiedy wracała, to dostała od szefa - mówi jedna z nich, twierdząc, że jest z Ukrainy. - Na pewno oryginalne - zapewnia. Jednak szybko można się przekonać, że to podrobione pachnidła. - Niech nie oszukuje pani ludzi. Kupiłem kiedyś, żona dwa razy się popsikała, a za kilka minut nic nie było nawet czuć. Starta pieniędzy - mówi przechodzień na widok handlarki.
Kobieta przyszła też do naszej redakcji. Słabo mówiła po polsku. Mówiła, że paragonów nie wystawia, bo nie musi. Myliła się. Za złamanie przepisów ustawy o prawie własności przemysłowej, grozi kara grzywny lub do 5 lat więzienia. Niewystawienie paragonu to wykroczenie karno-skarbowe.
RED
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu myglogow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz