Kiedy Ania Fabjańska przyszła na świat, to życie rodziców się zmieniło. Byli bardzo szczęśliwi. Szybko okazało się jednak, że to będzie trudniejsze niż zakładali. - Na drugi dzień nasza córeczka dostała wysokiej gorączki. Lekarze mieli pewne podejrzenia, podali lekarstwa. Później podjęto decyzje o transporcie do innego szpitala. Jechałam za karetką z nadzieją, że leki zadziałają i Ania będzie bezpieczna. W myślach powtarzałam słowa modlitwy - wspomina mama.
Usłyszeli, że Ania nie będzie widzieć. Dziewczynka miała uszkodzony nerw wzrokowy. Nie wiedzieli, co dalej. Dowiedzieli się, że lekarstwo na tę chorobę nie istnieje.
- Kolejne komplikacje zdrowotne sprawiły, że w umiejętności, które każde dziecko nabywa naturalnie, nasza córka musiała włożyć mnóstwo wysiłku. Obniżone napięcie mięśniowe, problem z witaminami i składnikami odżywczymi wpłynął na to, że rozwój Anulki bardzo się opóźnił. Zaczęła chodzić mając cztery latka - dodają.
Mimo tych wszystkich przeciwności pomaga rehabilitacja. - Ania zrobiła niesamowite postępy, sprawnie porusza się po pomieszczeniach, chętnie uczestniczy w zajęciach, nawiązuje kontakt z innymi dziećmi. To nasza mała bohaterka - cieszą się rodzice.
Ich szansą jest terapia komórkami macierzystymi. Niestety, okazało się, że leczenie jest drogie, a rodziny na to nie stać. Wzrok Ani wyceniono na 100 tys. zł. Proszą o pomoc: TUTAJ:
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz