Edukacja zdrowotna? Nie jest dobrze, dyrektorzy komentują

W głogowskim Ekonomiku na edukację zdrowotną chodzi... jeden uczeń. W podstawówce w Serbach rodzice wypisali z tych zajęć ponad 83 proc. dzieci. Ostatni dzień na decyzję.

Nowy przedmiot wszedł do szkół w miejsce Wychowania do życia w rodzinie. Według MEN edukacja zdrowotna ma dać dzieciom i młodzieży rzetelną wiedzę, jak dbać o zdrowie, o emocje i ustrzec się przed zagrożeniami. Przedmiot jest nieobowiązkowy i wielu rodziców od razu wypisało z niego dzieci. W SP nr 3 w Głogowie do połowy września rezygnację złożyło około 40 proc. rodziców.

Jeszcze przed końcem wakacji Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski wydała apel do rodziców, by nie wyrażali zgody na udział swoich dzieci w tych zajęciach. Wskazała, że w programie obok treści wartościowych, jak troska o zdrowie fizyczne, higienę psychiczną czy rozpoznawanie zagrożeń, są też treści niezgodne z wiarą katolicką, które narażają dzieci i młodzież na ryzyko poważnych niebezpieczeństw, mogących wpływać na całe ich życie. W ocenie komisji program przedmiotu stanowi zagrożenie dla katolickiej wizji rodziny, małżeństwa oraz dojrzałości ludzkiej dzieci i młodzieży.

[ZT]174103[/ZT]

Do rezygnacji zachęcali też księża.

Nowy przedmiot szkolny pod zwodniczą nazwą Edukacja Zdrowotna jest w swoim przekazie nie do zaakceptowania w świetle wiary katolickiej i ma treści demoralizujące dzieci i młodzież

- mówił na mszy św. w ostatnią niedzielę wakacji proboszcz parafii w Serbach.

To jest decyzja rodziców, nikt nie ma prawa na nikogo naciskać w jedną ani w drugą stronę

- zaznacza dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Serbach Agnieszka Rajchel. Do wtorku (23.09.) na 160 uczniów wpłynęły 133 rezygnacje. Spodziewa się, że do 25 września jeszcze będą kolejne.

Ten przedmiot jest potrzebny dzieciakom w dzisiejszym świecie. Te treści nie powtarzają w innych przedmiotach. Ale jest nieobowiązkowy. Mówiliśmy rodzicom, że należy się zapoznać z proponowanym programem nauczania i dopiero podjąć decyzję

- uważa dyrektor Szkoły Podstawowej w Wilkowie Beata Sawicka.

Do połowy września w SP nr 3 w Głogowie antydeklarację złożyło blisko 40 proc. rodziców.

W ocenie dyrektora Ernesta Kłóska, decyzja o rezygnacji bez poznania programu może być podjęta ze szkodą dla dziecka.

Te zajęcia będą prowadzone przez naszych nauczycieli, którzy znają problemy dzieci. Na takich zajęciach można rozmawiać o problemach naprawdę ważnych, z naszej szkoły

- dyrektor dodaje, że mogą być jak dodatkowa lekcja wychowawcza, a ta wiedza zapewni dzieciom bezpieczeństwo. 

Zdaniem ojca 9-latki, dla dzieci w tym wieku to za wcześnie na taką wiedzę. 

Myślę, że najlepsze rozwiązanie to chyba rozmawiać w domu, żeby dziecko było przygotowane do rozmowy na ten temat w szkole, żeby miało swoje zdanie i wiedziało, o czym w ogóle rozmawiać

- ocenia pan Kamil. 

Podobnego zdania musieli być rodzice uczniów szkół średnich. 

W Zespole Szkół Ekonomicznych im. Jana Pawła II w Głogowie na zajęcia edukacji zdrowotnej od początku września uczestniczy tylko jeden uczeń.

Zdecydowanie chce chodzić na te lekcje i są dla niego organizowane 

- mówi dyrektor ekonomika Wojciech Janisio, dodając, że nie ma mowy o likwidacji. Tłumaczy, że w rozporządzeniu nie określono minimalnej liczby uczniów. Na te zajęcia mogą być łączeni w międzyklasowe grupy do 24 osób, ale nie międzyszkolne.

Coś nie wypaliło z programem ministerstwa

- ocenia. Jedyny w szkole uczeń to pierwszoklasista, którego rodzice nie wypisali z edukacji zdrowotnej. Pełnoletni uczniowie sami zrezygnowali, skoro mieli wybór, z dodatkowej nieobowiązkowej godziny. Z reguły to ósma lub dziewiąta lekcja.

Dla mnie to szok, ale jeśli ktoś nie chodził na Wychowanie do życia w rodzinie, to nie poszedł też na edukację zdrowotną. A od wielu lat nikt nie chodził

- przyznaje dyrektor Janisio.

GH)