Stachera dokonywał cudów, ale Chrobry nie dał rady Wiśle

Wstydu nie było, ale KGHM Chrobry Głogów musiał uznać wyższość mistrza Polski.

Pokonać Orlen Wisłę Płock to sprawić niespodziankę, sensację. Mistrz Polski, gdzie tylko nie gra, to wręcz bije swoich rywali. Jednak ten sobotni mecz (4.10.) rozpoczął się dla szczypiornistów KGHM Chrobrego Głogów bardzo udanie – od przechwytu w obronie, od szybkiego kontrataku, od bramki Pawła Paterka. A później, w kolejnych minutach, to było naprawdę wyrównane starcie. Wynik oscylował wokół remisu. Wisła na skromne prowadzenie 4:5 wyszła dopiero w 8. minucie.

[FOTORELACJANOWA]8162[/FOTORELACJANOWA]

Wydawało się, że teraz goście już ruszą po swoje – że po prostu dorzucą kilka bramek i zamkną ten mecz. Tak się jednak nie stało. Duża w tym zasługa Rafała Stachery, który bronił jak natchniony. Porwał swoich kolegów do walki. I na przerwę obie ekipy schodziły przy stanie 14:15 dla popularnych Nafciarzy.

Po zmianie stron też wiele się działo – w 34. minucie z boiska, za czerwoną kartkę – za faul, wyleciał Bartosz Skiba. A mistrzowie rozpędzali się i rozpędzali. Szybko zrobiło się 14:19. W 53. minucie goście osiągnęli dziesięć bramek przewagi – 20:30. I było wiadomo, że Chrobry raczej cudu już tutaj nie dokona. Głogowianie przegrali 25:33, ale zostawili po sobie dobre wrażenie.