Takie owoce starych odmian już rzadko można spotkać, a obrodziły aż za bardzo

Nadmiar owoców połamał drzewa sadowników spod Głogowa. Reszty nie ma kto zrywać ani kupować. Po dwóch słabych latach - klęska urodzaju. 

W starym sadzie państwa Marii i Jana z Gaworzyc owoce obrodziły aż za dobrze.

Gałęzie i konary się łamią. Na jednej jabłoni złamały się wszystkie gałęzie, tylko sam pień został. To stary sad. Mamy hektar sześćdziesiąt, jabłka, gruszki, śliwki, czereśnie, wszystko

- mówią właściciele, których spotkaliśmy na targu w Głogowie. Mają piękne owoce starych odmian, jakie już rzadko można spotkać i kupić, jak szare bery, lukasówki, prawdziwe malinówki Oberlandzkie, renety landsberskie. Takich drzew nie ma w nowoczesnych sadach. 

Dwa lata nie było wcale owoców, a w tym roku to już tak obrodziło, że gałęzie nie dały rady

- opowiadają seniorzy. Warto poszukać ich stoiska na targu.

Owoce szybko opadają, a zbierać i zrywać nie ma kto.

Jesteśmy starsi, sami. Podatek się płaci, a trzeba troszkę na ten podatek zarobić. Owoce leżą, nawet nie ma co zbierać. Nic nie idzie. Kiedyś woziliśmy do Zielonej Góry, do gorzelni, w skupie w Głogowie też kupowali. A teraz nie ma nic, nie ma gdzie oddać

- pan Jan zapowiada, że już nie będą rwać owoców. 

To już się nie opłaca. Do zrywu też nie ma kogo nająć, bo nikt nie chce 

- opowiada, że byli chętni zrywać za piwo, ale wchodzenie na drzewa to zajęcie nie dla pijanych.  

A z drzew opadają piękne gruszki zimowe, późne jabłka. Trochę sami dali radę zerwać. Po takie owoce starych szlachetnych odmian warto się wybrać na targ.