Zamknij

Gdyby nie szczekanie, cały dom by spłonął. Tragedia we wsi pod Głogowem

Dorota Nyk Dorota Nyk 14:17, 25.12.2025 Aktualizacja: 09:17, 25.12.2025
1

- Bella mnie uratowała – ze łzami w oczach mówi pan Jacek. Pies szczekał, ujadał. Tylko dzięki niemu się obudził i zobaczył pożar.

Pożar wybuchł 9 grudnia w jednorodzinnym domu w samym centrum Grębocic, na uliczce, przy której stoi dom przy domu. Pan Jacek mieszka tu sam. Razem z nim były tylko pies i kot.

Tego ranka poszedł wyczyścić piec w kotłowni, która mieści się w tym samym budynku co dom mieszkalny, ale ma odrębne wejście. Pan Jacek dokładnie nie pamięta, ale chyba około godz. 13 zakończył robotę.

Ładnie się paliło w piecu. Wszystko było w porządku. No ale potem się okazało, że jak czyściłem piec, to musiałem zaprószyć ogień. Chyba jakaś iskra poszła i zaczęło się palić

– mówi. Jednak wtedy tego nie zauważył, poszedł do domu i położył się spać. Mówi, że pies zaczął ujadać. Chociaż bardzo mocno spał, to w końcu się obudził.

Ten pies bardzo głośno szczekał, dosłownie ujadał tuż koło mnie. Obudziłem się i wziąłem pilota, żeby zaświecić światło. Patrzę, a tu nic nie działa. Wstałem, żeby włączyć bezpieczniki i zobaczyłem, że cała kotłownia jest w ogniu

– wspomina.

Pobiegł do sąsiadki po pomoc. To ona wezwała straż pożarną.

Czworonóg zaalarmował domownika w porę, działając jak prawdziwa czujka dymu. Dzięki temu mężczyzna zdążył wezwać pomoc, co prawdopodobnie uratowało mu życie i zapobiegło rozprzestrzenieniu się ognia. Szybka i bardzo sprawna akcja pozwoliła opanować ogień, a w wyniku zdarzenia nikt nie został poszkodowany

– poinformował mł. kpt. Adrian Ziemiański, oficer prasowy KP PSP w Polkowicach. Byliśmy u pana Jacka kilka dni po pożarze.

Siedział sam w pustym domu, bez prądu i ogrzewania.

Muszę pieniądze zarobić, żeby mi włączyli – wytłumaczył. No ale przyznaje, że nigdzie nie pracuje. Nie było z nim także tego psa, który go uratował, gdyż okazało się, że to pies jego córki, która po pożarze psa zabrała.

Jestem chory. Mam problem z nogą

– mówi pan Jacek. Faktycznie nawet nie może się podnieść. Prawie cały czas leży w łóżku. Wspomina, że kiedyś prowadził inne życie i dużo zarabiał, nawet był sportowcem – boksował w Gwardii Zielona Góra. Ale życie się tak potoczyło... Pan Jacek nie jest w dobrym stanie, mówi jednak, że jakoś sobie poradzi sam – i zapala papierosa za papierosem trzęsącymi się rękami. Na stole leżą dwie paczki.

O panu Jacku i jego sytuacji rozmawialiśmy z kierownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Grębocicach oraz wójtem gminy Grębocice Romanem Jabłońskim.

Na pewno nikt go nie zostawi, jeśli tylko się zwróci o pomoc. Wiem jednak, że ma rodzinę i nikt nie chce wkraczać w delikatne sprawy

– tłumaczy wójt Roman Jabłoński.

U pana Jacka byliśmy tydzień później.

- Wodę już mam – cieszył się, ale prądu nadal nie było. Pan Jacek ogrzewał dom piecykiem gazowym. Zniszczeń po pożarze w kotłowni nawet nie zaczął sprzątać, wszystko leżało tak jak strażacy zostawili.

Nie dam rady, nie wstaję

– tłumaczył. Powiedział także, że po naszej wizycie odwiedziły go panie z GOPS – u. Jest już decyzja, przyznano mu zasiłek na zakup posiłku lub żywności –  w ramach programu „Posiłek w szkole i w domu”. Za 300 zł miesięcznie będzie sobie mógł kupić jedzenie.

O pożarze pisaliśmy:

[ZT]178173[/ZT]

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (1)

FmFm

0 0

To ile ten pan ma lat i z czego utrzymywał się do tej pory? Nie stać go na jedzenie a stać go papierosy?

19:17, 25.12.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%