Zamknij

Po pożarze w mieszkaniu zbieracza mieszkańcy bloku boją się o swoje zdrowie i życie

09:10, 13.05.2020 Mateusz Komperda Aktualizacja: 09:10, 13.05.2020
Skomentuj

Pożar na parterze bloku przy ul. Andromedy wybuchł w czwartek (30.04.). W ogniu stanęło mieszkanie na parterze. Okazało się, że prawdopodobnie przyczyną pożaru był niedopałek papierosa. Mieszka tam starszy mężczyzna, który ma swoje problemy. Sąsiedzi interweniują.

Dramat pana Mieczysława (68 l.), u którego się paliło, trwa od wielu lat. Od ludzi dowiedział się, że komornik zlicytował jego mieszkanie. O wkręcenie go w spiralę zadłużenia obwiniał wspólnotę mieszkaniowej. Żył z głodowej renty, przyznał, że cierpi na zbieractwo. Jego zadłużenie za ogrzewanie narosło do ponad 40 tys. zł. Miał jeszcze nadzieję, że uda mu się zatrzymać mieszkanie, ale na pomoc było już za późno.

Jednak widać nowemu właścicielowi, który kupił je na licytacji komorniczej razem z mieszkańcem, nie spieszyło się z odzyskaniem lokalu. Pan Mieczysław nadal w nim mieszkał. Gdy byliśmy u niego przed rokiem, młodzi ludzie naprzeciwko remontowali mieszkanie. Po pożarze wynieśli się, bo nie dało się tam mieszkać.

- Ten pan przebiera się na klatce, to jest jego przestrzeń domowa - mówi powściągliwie młody mężczyzna oklejając szczeliny w swoich okopconych drzwiach. Przed zapachem i toksycznymi gazami pożarowymi z tego, co nie spłonęło. Innych też martwi szkodliwość oparów. - Znosi wszystko, co możliwe - sąsiedzi widzą zagrożenie w jego zbieractwie, boją się o swoje życie. - Tego właśnie się obawiałam, mam męża niepełnosprawnego, od pożaru mąż do tej pory ma gorączkę - mówi kobieta z wyższego piętra. - Najgorsze, że osobiście chodziłam do sanepidu i do MOPS-u, że nam zagraża, wszyscy ręce umywają - dodaje.

- Zbieractwo się leczy, powinien przyjść do niego psycholog, psychiatra - starsza sąsiadka zastanawia się, czy ubezwłasnowolnienia mężczyzny z urzędu jest możliwe. Opowiada, że koczuje za progiem mieszkania, bo reszta jest zawalona śmieciami. Inni dodają, że zbiera od śmierci swojego ojca, 30 - 40 lat.

- Przecież my tu siedzimy na bombie, to jest chore - jeden z sąsiadów denerwuje się na bezradność policji, urządów, całego państwa. A zbieracz przesiaduje w kościele. - Wybieram się do proboszcza, może jego autorytet przemówi, może mu przetłumaczy - najmłodszy z sąsiadów dodaje, że ten człowiek od nikogo nie chce pomocy, nawet po pożarze, jemu też odmówił. Wszyscy martwią się, że znów zostaną z tym sami. - Jak był trup na Piasta Kołodzieja, od razu szum był duży - komentują z goryczą.

Choć teraz mieszkańcy wspólnoty o tym nie mówią, czeka ich duży wydatek na remont. - Do pożaru doszło w prywatnym mieszkaniu, z winy osoby tam mieszkającej - dyrektor ZGM Anna Keep tłumaczy, że decyzje o odnawianiu klatki schodowej będą zależały od ustaleń policji. Wyjaśnia, że postępowanie eksmisyjne i znalezienie lokalu dla pogorzelca spoczywa na właścicielu mieszkania, który ma pełną świadomość sytuacji.

- Właściciel musi uporządkować sprawę prawnie i fizycznie, musi mu zapewnić lokal zastępczy, ewentualnie przy pomocy gminy - mówi Anna Keep.
RED

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%