Dobrze, że niektórzy mają takich czujnych sąsiadów, którzy - gdy wzywamy pomocy - to reagują i wzywają policję. Kilka radiowozów podjechało pod słynną już szóstkę przy ul. Sienkiewicza, policjanci szukali, skąd słyszano okrzyki.
W końcu ustalili, że faktycznie jedna z mieszkających tu kobiet wzywała pomocy, co słyszało wielu ludzi - bo przecież większość teraz jest w domach. Przyjechali policjanci, gdyż sytuacja faktycznie wyglądała groźnie.
Gdy dotarli we wskazane miejsce, do pani, która prosiła o ratunek, okazało się... że nic takiego poważnego się nie wydarzyło. Wszyscy cali i zdrowi. - Kłótnia rodzinna - podsumował jeden z policjantów, gdy wychodzili nikogo ze sobą nie prowadząc.
Okazało się, że kłótnia była o telefon. Syn tej pani zabrał jej i zniszczył telefon komórkowy, nie miała skąd zadzwonić, bo przecież dla niektórych telefon to okno na świat i żyć bez niego nie mogą, więc... wzywała pomocy i krzyczała: ratunku! Tydzień temu w tym samym bloku, tylko w sąsiedniej klatce, jeden z mieszkańców biegał z nożem na oczach przerażonych ludzi.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz