Strajk w pogotowiu! Ratownicy biorą zwolnienia chorobowe, karetki stoją

Nasi ratownicy przyłączyli się do ogólnopolskiego strajku. - Mydlą nam oczy i śmieją się w twarz - nie ukrywają ratownicy medyczni, którzy wolą pozostać anonimowi. Nagłaśniają sprawę: mówią, że od miesięcy walczą, apelują, proszą... o godne warunki pracy. - Nic się nie zmienia, już od wielu lat nie ma żadnych podwyżek. Walczymy nie tylko o pieniądze, ale o usystematyzowanie zawodu ratownika medycznego w Polsce, który mocno kuleje, o poprawę warunków zatrudnienia. Ile się zarabia? Bardzo mało. A praca jest niezwykle odpowiedzialna, ciężka, obciążająca fizycznie i psychicznie. Nie tylko w czasie zwiększonej ilości chorych na COVID-19, ale każdego dnia, przez cały rok - zaznaczają.

Pogotowie Ratunkowe w Legnicy obiecywało im podwyżki niezależnie od tego co postanowi rząd. Bo na decyzję ze stolicy wciąż trzeba czekać. Obie strony nie doszły nadal do porozumienia, koncepcje ciągle się zmieniają. - To gra na czas. Ile ta przepychanka będzie jeszcze trwała? - pytają. Do tej pory walczyliśmy na wszelki możliwy sposób, żeby nic nie odbywało się kosztem pacjenta. - Byliśmy lekceważeni. Teraz musimy zadbać też o siebie - mówią. Dlatego zaczęli protestować. - Zaczęły się zwolnienia chorobowe, wolne na żądanie. Już na dzień dzisiejszy coraz częściej z trzech karetek w naszym mieście wyjeżdża tylko jedna. Podkreślmy, że w ratownictwie są braki kadrowe. Sytuacja jest nieciekawa - dorzucają.

O sprawę pytaliśmy u źródła - w pogotowiu - jednak niewiele udało nam się dowiedzieć. - Nic nie wiem o żadnym strajku - komentuje Joanna Bronowicka, dyrektor pogotowia. Dodaje, że media nie są od rozstrzygania takich sporów a ratownicy w pierwszej kolejności powinni udać się właśnie do nich, nie do nas. Tylko, że byli tam - nie raz, nie dwa. I co? I nic.
RED