Zamknij

Strzały i dobijanie zwierzyny na oczach dziecka. Dewizowi myśliwi w akcji

15:37, 05.11.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 09:28, 06.11.2019
Skomentuj

Antonina (14 l.) jeździła konno na łące między ul. Gospodarczą a Makową w Serbach. Po drodze mijała spacerujących ludzi. Spotkała też dwóch panów, którzy rozkładali jakiś statyw. Myślała, że będą robili zdjęcia. Ale nagle padły strzały. Była po drugiej stronie łąki, widziała jak wyskoczyły sarny, koń się zaniepokoił. Sarna upadła, ale po chwili podniosła się z ziemi. W tym momencie, jak relacjonowała dziewczynka w domu, myśliwi dobili zwierzę. - Córka jest w szoku, widziała zabijanie zwierzęcia - opowiada Joanna, matka Antoniny.

- To nie było daleko za Serbami, ludzie tam chodzą na spacery, z psami, dzieci jeżdżą na rowerach - mówi pani Joanna. Od września w stajni w pobliżu trzymają swojego konia. Antonina jeździ już od 10 lat, więc bardzo dobrze sobie radzi, zna teren, miejsce jest bezpieczne, więc może wyjeżdżać sama. - Miała czerwone spodnie, była widoczna z daleka, nie czułam, że coś złego może ją spotkać - tłumaczy pani Joanna. Spłoszone sarny pobiegły w stronę dziewczynki, z jednej strony miały las z ludźmi, z drugiej zabudowania, z trzeciej myśliwych, nie miały dokąd uciec, były w pułapce, a Antonina na koniu między nimi. Wtedy padły strzały.

- Córka jest w szoku, widziała zabijanie zwierzęcia - dziewczynka opowiedziała jej, jak sarna podniosła się, a myśliwi znów strzelili. Ma też poczucie winy, że uciekła galopem, nie wróciła pomóc zwierzęciu. - Rozumiem, że ustawa pozwala strzelać 200 metrów od zabudowań, ale prócz prawa jest jeszcze zdrowy rozsądek - matka przyznaje, że brak jej słów, jak widząc człowieka na koniu myśliwi mogli nie pomyśleć, że wystraszone wystrzałem zwierzę może być nieprzewidywalne. - Dla mnie to szczyt bezmyślności, myśliwy to człowiek, któremu daje się broń do ręki, więc z założenia rozgarnięty i odpowiedzialny - mówi pani Joanna. Nie przekonuje jej tłumaczenie, że celowali dalej, 20 czy 50 m. od jej córki. - Może trafi sarnę, może człowieka - obawia się, że córka długo nie wyjedzie konno na tę łąkę.

Od razu zadzwoniła na policję, a zanim przyjechał patrol tak jak stały pojechały na komendę w Głogowie. Policjanci ustalili, że myśliwi oddali strzał z innej strony, koń się spłoszył, dziewczynka, wystraszyła. - Nie było tam żadnego zagrożenia dla życia i zdrowia - mówi Bogdan Kaleta, oficer prasowy komendanta głogowskiej policji.

Wezwali na miejsce policję. - Nie stwierdzono żadnego zagrożenia dla życia i zdrowia - mówi nam Bogdan Kaleta, oficer prasowy głogowskiej policji. A Tadeusz Marut, prezes Wojskowego Koła Łowieckiego Wilk w Głogowie, twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem łowieckim. - W odległości znacznie większej niż 150 metrów od zabudowań strzelali do saren, możliwe że ktoś przejeżdżał i się przestraszył - tłumaczy.

Wiadomo, że udział w polowaniu brało pięciu myśliwych z Danii, a w tym obwodzie polowało 2-3 myśliwych. A matka dziewczynki obawia się, że córka teraz szybko nie wyjedzie konno na łąkę.
RED

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%