Zamknij

Dyskonty, markety, supermarkety i małe sklepiki. Gdzie w Głogowie lubimy robić zakupy?

07:48, 06.10.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 07:48, 06.10.2019
Skomentuj

Wszędzie promocje i zapewnienia, że klient nasz pan. Czy mamy swoje ulubione miejsca na codzienne zakupy, czy rynek już się zapełnił? Gdzie tym razem? Kaufland, Biedronka, a może Dino? Głogowianie mają w czym wybierać, ale czy nie mamy dość już szukania tych najlepszych? - Szczerze? - starsze małżeństwo wychodzi właśnie obładowane siatkami - mówią, że przestali biegać po marketach. - Człowiek by się wykończył, a i na benzynę więcej się wyda, niż zaoszczędzi na zakupach - tłumaczą i wyliczają: jak się zaoszczędzi dwa złote na proszku, to trzy trzeba dołożyć do schabu. Na winogronie dwa pięćdziesiąt zysku, ale już na zgrzewce wody dopłata nawet z cztery złote. - Głupiego robota - śmieją się z zakupowych dylematów i dziwią, że dożyli takich czasów.

Mniej lub bardziej, mamy już swoje pewne sprawdzone miejsca. Jedni lubią Biedronki, inni nowo otwarty Kaufland, a jeszcze inni są wierni Lidlowi. Coraz mniej, co widać gołym okiem, klientów ma Tesco przy ul. Piłsudskiego. - Słaby wybór, brak wielu produktów, coraz gorzej jednym słowem - słyszymy od klientów tego, jeszcze do niedawna, najbardziej popularnego supermarketu. Odnowiony Carrefour klientów odzyskał i raczej chude lata mu na razie nie grożą. Oba obiekty na obrzeżach miasta, ale z dużymi parkingami, co dziś jest podstawą handlu. - Generalnie wszędzie jest to samo, ale wiele zależy od tego, czy w sklepie jest czysto, czy nie trzeba przebijać się między rozpakowywanym właśnie towarem i ile trzeba stać w kolejce do kasy - Anna i Tadeusz Wrejsowie na duże zakupy przyjeżdżają do miasta z pogłogowskiej wsi dwa razy w tygodniu. Nie patrzą na ceny, mają ulubioną wodę, makarony i kawę. Kupują dużo mrożonek i nabiału. - Nie lubię, kiedy czegoś nie ma. Brakuje nam czasu, żeby jechać w inne miejsce i szukać, więc kiedy coś zaczyna szwankować w asortymencie, rozglądam się za innym sklepem - pani Anna nie ukrywa, że jest wymagającą klientką. Jej mąż stawia na świeżość warzyw i owoców - da się nabrać do trzech razy, później omija market przez kilka miesięcy.

I choć markety to duże powierzchniowo placówki, z przepływem tysięcy klientów każdego dnia, są i takie, w których zdołano stworzyć klimat "swojskiego sklepu". To z pewnością Intermarche na os. Piastów Śl. Edyta Lewicka z tą marką pracuje od... 21 lat, czyli od początku, wcześniej jeszcze na os. Kopernik. - Dużo pracy, sprawdzona załoga i rzetelność - wylicza jednym tchem, jak się robi dobry handel. Pełne półki najróżniejszego towaru, to dowód na bogaty asortyment. Trudno przejść obojętnie obok stoiska z wędlinami. Zapachy z wędzarni robią swoje, podobnie jak równiutko poukładane mięso w ladach chłodniczych. Świeża polędwica wołowa aż kusi, żeby zrobić zrazy czy z rostbefu aromatyczny rosół. I jeszcze te kacze piersi... - Mamy tylko polskie mięso, wołowinę z niedalekiego Kaszczoru - zapewnia Edyta Lewicka i przyznaje, że jakość towaru to dziś najważniejsza etykieta. Ceny niekoniecznie. Liczy się też różnorodność. Stąd pełne lodówki nabiału, regały makaronów, przypraw czy napojów. - To codzienne czuwanie nad gustem klientów, tak, aby być na bieżąco z nowościami, ale i nie zapominać o przyzwyczajeniach - kierowniczka zwraca uwagę na stoisko - Bio. Bardzo ostatnio popularne, stąd też na bieżąco uzupełniane. Żeby klient wracał, ważna jest też estetyka i czystość. I oczywiście obsługa. - Nie będziemy likwidować tradycyjnych kas - pani Edyta uśmiecha się i tłumaczy - nasi klienci nas znają, rozmawiają z nami, nie ma anonimowości.

Podobnie jest w Polomarkecie przy ul. Przemysłowej. Pani Ela, pan Kazimierz - ekspedientki znają klientów, znają ich upodobania, wiedzą po co przyszli. - Jakość, cena jest dodatkowym atutem, ale jakość jednak jest najważniejsza - kierowniczka Katarzyna Orzechowska pracuje w tej sieci od 10 lat, podkreśla, że to firma polska. Łatwo nie jest. Otwarcie w pobliżu supermarketu Kaufland było testem. Dziś już wiedzą, że jakaś część klientów odeszła, ale na chwilę i już wracają. - To zawsze jest jakaś ciekawość - Katarzyna Orzechowska ma świadomość, że rynek rządzi się swoimi prawami, ale jak mówi - dobry towar zawsze się obroni. A tego, szczególnie warzyw czy wyrobów mięsnych, mają jak w delikatesach. - Ważny jest na przykład chleb, dobry chleb - pani Katarzyna nie ma wątpliwości, że to podstawa na naszych stołach. Przed głogowskimi marketami, dyskontami i zwykłymi sklepami wciąż sporo ludzi. Od rana ktoś robi zakupy, a prawdziwy szał zaczyna się w piątki po południu. Wywożone w wózkach tony żywności, już niekoniecznie najtańszej, czyli niezdrowej, dają handlowcom pole do popisu. Muszą dbać o klientów, widząc, że statystyczny głogowian ma pieniądze i dostanie je ten, kto zadba o dobre jakościowo produkty.
DAB

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%