Justyna Bednarczyk z mężem i synem od dwóch lat mieszka w nowym bloku komunalnym przy ul. Książąt Oleśnickich. Przeprowadzili się tu dobrowolnie z ul. Folwarcznej, bo w starym mieszkaniu była wilgoć. Z deszczu pod rynnę i do tego drożej. Na Folwarcznej czynszu za 64 mkw. było 670 zł, na Książąt Oleśnickich za 63 jest 890 zł.

– Blok ładny, mieszkania ładne, ale co z tego – mówi. Od roku interweniuje z ZGM-ie w sprawie wilgoci w mieszkaniu. Najpierw pojawiła się na ściance działowej przy aneksie kuchennym. Nie wskutek gotowania, bo wyszła przy podłodze. – Wysłałam do technika z ZGM Hutnik, pod który należą mieszkania komunalne na tej ulicy, zdjęcia mokrej ściany z obłażącą farbą. Po tygodniu wystawili na tablicy informacyjnej ogłoszenie, że trzeba otwierać nawiewniki, żeby usprawnić cyrkulację powietrza. A przecież one otwierają się automatycznie, więc po co przy nich grzebać? – zastanawia się Czytelniczka.

– Zaraz potem przyszli pracownicy z ZGM-u i poszli w stronę okna. Zapytałam po co? Powiedzieli, że do tej wilgoci – opowiada pani Justyna. – Byłam bardzo zdziwiona, ale oni jeszcze bardziej, że wilgoć jest, ale dokładnie na .środku mieszkania – dodaje. Usłyszała, że jak blok był budowany, to murarze postawili mokry suporex, który teraz schnie… – Kosmiczna bzdura! – mówi lokatorka. – Jak powiedziałam to komisji z firmy budowlanej, która stawiała blok, to parsknęli śmiechem. Ale nic z tego nie wynikło. Popatrzyli i poszli. – Po kilku miesiącach komisja wróciła i wtedy zapytano mnie, czy rozmrażałam lodówkę? – wspomina Justyna Bednarczyk wskazując nową lodówkę bezszronową… Której się nie rozmraża.

Jazda bez trzymanki trwa od ponad roku. W styczniu 2022 przyszedł ZGM, potem w kwietniu komisja z ekipą budowlaną i nic. W sierpniu ubiegłego roku pani Justyna napisała więc do prezydenta Głogowa. – Napisałam o 11.06, a już o 11.34 pan Rokaszewicz odpowiedział: „Witam, już przekazuję sprawę.” – pokazuje lokatorka. I co? I nic. Przyszli w grudniu. Kto? Kolejna komisja...

Wtedy ustaliliśmy, że po świętach wejdą, żeby to zrobić. Mieli rozbierać podłogę i sprawdzać dokąd sięga wilgoć pod panelami i płytkami, skuwać zagrzybione części i naprawiać. Mieli też ustalić skąd bierze się ta wilgoć… Odpukać! Wielkanoc za pasem, nikt nie przyszedł – mówi pani Justyna.

– Przysłali hudraulika, który specjalnym urządzeniem szukał wycieków w ścianach. Nie znalazł. Zdjął obudowę wanny i stwierdził, że syfon nie był dokręcony. Dokręcił i stwierdził też, że firma, która robiła instalację i kładła płytki nie zasilikonowała otworu w podłodze wokół rury kanalizacyjnej i przez goły beton woda z niedokręconego syfonu wsiąka w strop. Spytałam, co w związku z tym. Powiedział, że muszę czekać dco zrobi firma budowlana. To był styczeń 2023, a firma nie pokazała się do dziś.

Po tej wizycie niby już nic nowego nie powinno się wydarzyć, a woda na podłodze w łazience co jakiś czas znów się pojawia. Co ciekawe, w ogóle nie pod syfonem. Pani Justyna liczy na to, że ZGM i firma budowlana znajdą przyczynę tej sytuacji i to szybciej niż po kolejnym Bożym Narodzeniu. W tej chwili kuchenne szafki trzyma w salonie, a lodówkę w przedpokoju, a naczynia zmywa w łazience. – Jak żyć, panie prezydencie? - pyta.