Zamknij

Kormorany nie są już zagrożone, teraz one mogą być zagrożeniem

11:50, 21.03.2020 Łukasz Kaźmierczak Aktualizacja: 11:50, 21.03.2020
Skomentuj
reo

Mirosław Kmiecik, szef Gospodarstwa Rybackiego w Sławie, wylicza, że na Jeziorze Sławskim spustoszenie sieje około 500 kormoranów. I rybacy mają związane ręce. Mogą prosić Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska o pozwolenie na odstrzał i to robią, ale efekt z tego marny. Drugim wyjściem jest przepłaszanie ptaków. - To możemy już robić rzez cały rok. Będziemy wstawiać specjalne rury w kilku miejscach na jeziorze i regularnie co trzydzieści - czterdzieści minut będzie odpalała się petarda - opowiada o wymyślnych sposobach. 

O tym, że płoszenie to działanie raczej nieskuteczne mówi w rozmowie z nami ichtiolog Piotr Traczuk z Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie.  - Płoszenie powoduje przepędzenie kormorana do kogoś innego, kto nie płoszy. Zatem jest to działanie tylko doraźne i nieskuteczne, nie wpływające na redukcje populacji - mówi. Olsztyński instytut jest jednym z najważniejszych na mapie Polski, który zajmuje się kormoranami od 20 lat. Piotr Traczuk zna więc dokładne dane o populacji tego ptaka w Polsce, jego upodobaniach żywieniowych i wie, że te ptaki przez rybaków traktowane są jako konkurenci. Nic dziwnego. Co roku przylatuje ich do Polski około 60 tysięcy, które zakładają tu gniazda, a w każdym w nich wykluwają się średnio dwa pisklęta. To oznacza, że pod koniec sezonu lęgowego czyli około lipca mamy w Polsce około 120 tysięcy ptaków, które tu żerują. Każdy z nich zje około 400 gramów ryb, bo żywi się tylko rybami - również tymi cennymi - jak węgorz, sandacz, szczupak czy lin. Taka ilość kormoranów potrafi zatem zjeść nawet kilkadziesiąt ton ryb rocznie! 

To realne straty dla zarządców wód, których jednym z obowiązków jest właśnie ich zarybianie. Dzieje się to na ich koszt, a wody są państwowe. Państwo jednak nie rozwiązuje tego problemu systemowo. I to jest problem. Z danych olsztyńskiego instytutu wynika, że pozwolenia na odstrzał tych ptaków nie powodują istotnej redukcji populacji. Co najwyżej trochę ograniczają straty gospodarstw rybackich, ale nic poza tym. Ichtiolog Piotr Traczuk wylicza, że w 1992 roku w Polsce było tylko kilka tysięcy par kormoranów, później nastąpił bardzo gwałtowny i duży ich przyrost. - W ostatnich kilku latach jest to nawet do 30 tysięcy par. Ofiarami kormoranów są przede wszystkim małe ryby, na które polują pod wodą, ale bywają i duże, nawet długości 40 centymetrów, szczupaki, które ważą nawet kilogram. - I to jest już duża ryba, na którą polują już i wędkarze, i rybacy - rozumie rozgoryczenie ludzi ichtiolog. Dodaje, że kormorany to jest problem duży, rozległy, bo dotyczy praktycznie całej Polski i Europy. A coraz cieplejsze zimy i niezamarzające rzeki oraz zbiorniki wodne spowodowały, że wiele kormoranów w Polsce zimuje. 

- To nie jest jednak sytuacja bez wyjścia. Trzeba to rozwiązać systemowo. Żeby wszyscy byli zadowoleni, bo tu nie chodzi o to, żeby rybacy mieli do wszystkiego prawa. Chodzi o kompromis. Bo trzeba pamiętać, że dla osoby postronnej jest to ładny, duży, majestatyczny ptak i ludzie nie widzą w nim związku z  tym, że żeruje na rybach, które też są naszym dobrem wspólnym - tłumaczy Piotr Traczuk. - Trzeba szukać kompromisu, bo teraz jest konflikt między rybakami a ornitologami. Każdy chce korzystać z wód. Trzeba zatem tak postępować, żeby każda strona była w miarę zadowolona - tłumaczy ichtiolog.  Zaznacza, że w tej chwili kormoran nie jest zagrożony. Stanowi raczej zagrożenie, bo na niektórych wodach może spowodować zbyt dużą redukcję ryb. Zauważa, że można przy takiej liczebności tego ptaka proponować działania redukcyjne.

RED

(Łukasz Kaźmierczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%