Aż takiego zainteresowania się nie spodziewali. - Pierwszego dnia popyt przerósł nasze możliwości - Bartłomiej Dykcik (27 l.) i Miłosz Pierzchalski (26 l.) opowiadają, że jak otworzyli swoją budkę z kebabami i frytkami w centrum Grębocic, to ustawiło się w kolejce tylu klientów, że w końcu zabrakło produktów. Musieli przepraszać. Trochę im głupio było, ale... byli szczęśliwi. Swój interes prowadzą od czterech tygodni i mają już stałych klientów, którzy prawie codziennie podjeżdżają po jedzenie. - Jest o czym opowiadać - zapewniają.
Bartłomiej Dykcik skończył szkołę kucharską w ekonomiku, ale pracuje jako górnik w kopalni. Mama kucharka, więc od dawna mu chodziło po głowie, żeby otworzyć własny gastronomiczny interes. Do czasu aż spotkał Miłosza Pierzchalskiego na siłowni w Głogowie. Miłosz pracuje w Famabie, lubi gotować i się zgadali, że obaj mają podobne plany na przyszłość, więc wymyślili, aby połączyć siły. Kupili przyczepę gastronomiczną. Mama Bartka została szefową kuchni. - Obaj jesteśmy stąd. Wiedzieliśmy, co jest w naszej gminie potrzebne, czego ludziom brakuje - mówi Bartłomiej Dykcik, który mieszka w Proszówku. Miłosz Pierzchalski jest z Rzeczycy. Obaj chodzili do podstawówki w Grębocicach. I pamiętają, że na kebaba trzeba było jeździć 15 kilometrów do Głogowa.
- Już teraz możemy ocenić, że ten interes nam wypalił. Nie spodziewaliśmy się takiego zainteresowania - cieszą się, że ludziom smakuje. Wiadomo, ciężko jest, bo obaj pracują. Czasem trzeba wstać o piątej rano, cały dzień na wysokich obrotach, a kebab w tygodniu jest czynny nawet do godz. 20, a w sobotę nawet do 22.
DN
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz