Zamknij

Pierwsze takie jedzenie z foodtracka. Dla tej pasji porzucił szkołę

08:09, 22.09.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 08:09, 22.09.2019
Skomentuj
reo

Arkadiusz Borowiecki ma zaledwie 23 lata, a już od trzech prowadzi własny biznes. Właśnie rozpoczął nowy - otworzył Burgerownię Głogów. Taki młody, a taki pomysłowy. I pracy się nie boi. Przyznaje, że bardzo wcześnie zainteresował się gastronomią. Stała się jego pasją, to dla niej... porzucił szkołę. - Nie żałuję. To była jedna z lepszych decyzji w moim życiu - szczerze przyznaje, że postawił na biznes i prowadzi własną firmę od trzech lat. To jest nie tylko jego praca, ale i pasja, konik.

- Zajmowałem się organizowaniem imprez plenerowych, a teraz rozpoczynam nowy projekt - mówi nam pewnego ranka, gdy właśnie wszystko przygotowuje. Otwiera przyczepę i rozstawia leżaki. Rozpoczyna od dziewiątej rano, a pierwszych klientów wita o godz. 13, gdy już może im podać coś do jedzenia. Burgerownia na placyku przy ul. Koszarowej działa zaledwie od kilku tygodni, ale ma już swoich sympatyków, którym bardzo smakuje. - To jest miejsce w centrum Głogowa. Chcę, żeby stało się taką oazą, do której będzie można przyjść i posiedzieć - mówi.

Na razie jest foodtrack, czyli inaczej przyczepa gastronomiczna, w której przygotowuje swoje przysmaki, są leżaki, na których można się rozłożyć i posiedzieć. - Ale mam plany. Będzie tu plaża, parasole. Czekam na koncesję na piwo - zapowiada. I ma nadzieję, że uda mu się tu stworzyć bardzo fajne miejsce funkcjonujące także, gdy zrobi się zimniej. - Może ogrzewany ogródek? - zastanawia się.

- Mam nadzieję, że moje burgery smakują - mówi, że z chęcią przyjmie opinie, bo chce się zmieniać i rozwijać. - Włączam się w różnego rodzaju akcje. Dostałem puszkę od stowarzyszenia Amicus, a w jeden z weekendów każda złotówka ze sprzedanego burgera została przekazana na to stowarzyszenie - gwarantuje. Postawił na burgery, które są teraz bardzo modne. W obsłudze klientów pomaga mu mama. - Jeździłem po całej Polsce i odwiedziłem wiele burgerowni. Podpatrywałem pomysły, szukałem inspiracji. Ale część pomysłów jest moich. Na przykład nazwy burgerów - zapewnia.

Można u niego zjeść na przykład klasycznego głogowianina okraszonego jego autorskim sosem. Z wołowiną, ogórkiem kiszonym, pomidorem, sałatą i czerwoną cebulą. Podobno klienci bardzo sobie chwalą. Jest także amerykański spaślak, włoski cwaniak czy diabeł tasmański. Ale nie zapomniał także o tych, którzy za mięsem nie przepadają - dla nich przygotowuje burgera z plackiem ziemniaczanym, a także krążki cebulowe i mozarellę w panierce. - Dwa miesiące się przygotowywałem do otwarcia tego interesu - zapewnia. I ma nadzieję, że wypali, bo jest pierwszy taki w Głogowie.
DN

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%