Była o krok od wielkiej sportowej kariery, ale plany pokrzyżowała ciężka kontuzja. Z pasji do tenisa jednak nie zrezygnowała... choć cieszy się nią na drugim końcu świata.
Najlepsza juniorka w kraju, mistrzowskie medale i wielka przyszłość - tak rysowała się rzeczywistość nastoletniej Karoliny Śnity. O głogowiance zrobiło się głośno. Dobre występy na korcie otworzyły furtkę do świata.
Niestety zerwane więzadło krzyżowe, prawie dwa lata leczenia i rehabilitacji, trochę plany moje zmieniły
– nie ukrywa, że to był dla niej przełomowy moment w karierze, ba w życiu!
Wyleciałam do USA i tutaj zostaję
– mówi nam dziś 27-latka. Po prostu spełnia marzenia.
Nie ma co ukrywać, że po erze Michała Przysiężnego, czyli popularnego „Оłówka” głogowski tenis długo czekał na kolejny talent dużego formatu. Takim na pewno była Karolina Śnita, która szybko robiła postępy. Udane turnieje, czołowe miejsce w rankingu - w kolekcji ma dwa złote medale deblowe i do tego indywidualny medal mistrzostw Polski. Gdy miała 16 lat zmiotła z kortu konkurencję... Była pierwszą rakietą w kraju! Wydawało się, że za chwilę zrobi seniorską karierę. Bardzo na to liczyła.
Byłam o krok, może o dwa, to było bardzo blisko
– czuła, że idzie w dobrą stronę.
Wtedy dużo jeździłam po świecie. Na jednym z turniejów, w Egipcie, doznałam kontuzji zerwania więzadła krzyżowego. Ten moment zmienił wszystko. Potem, po rehabilitacji, nie byłam już wstanie wrócić do swojej dyspozycji – nie ukrywa. Walczyła, bo taki ma charakter – jest nieustępliwa.
Pojawiały się różne propozycje wyjazdu na stypendium. Marzyłam o dalekiej Ameryce i postanowiłam, że... No, że marzenia trzeba po prostu spełniać
– wspomina: z jednej strony był to piękny, ale z drugiej trudny czas.
Wszystko było nowe. Niby byłam przyzwyczajona do tego, że mieszkam sama i sobie jakoś radziła, bo ostatnie lata w Polsce spędziłam w Szczecinie. Jednak rodzice często wsiadali w auto i z Głogowa nad morze podróż zajmowała im kilka godzin. Pojawiła się tęsknota za domem, za rodziną i znajomymi. Trwało to około roku, bo później, kiedy poznałam nowych ludzi na uczelni, to coraz rzadziej wracało się myślami do Polski
– nie ukrywa Karolina. I już nie chce wracać. Zostaje tam. Studiowała fizjoterapię, potem dietetykę.
Dyplom magisterski otrzymałam w maju
– mówi, że od razu podjęła pracę w zawodzie.
Nie zrezygnowałam jednak z tenisa
– dodaje. Założyła swoją akademię.
Trenuję i dzieci, i młodzież. W zasadzie nie ma jakiegoś limitu wiekowego. Chętnych ciągle przybywa
– zachwala.
Tenis to dla niej pasja, a jak się okazało, pasja ta połączyła także dwa serca. W głowie zawrócił jej Denzel i teraz nie odstępują siebie ani na krok.
W czasach college’u był naszym sparingpartnerem, więc tak się właśnie poznaliśmy. Pochodzi z Wysp Karaibskich, ma holenderski paszport. Oczywiście był juz w Polsce i to podczas ubiegłych świąt Bożego Narodzenia. Bardzo smakowała mu zupa grzybowa i pierogi teściowej
– śmieje się Karolina, a że zawsze mogła liczyć na wsparcie rodziców, to odwiedzają córkę w Stanach Zjednoczonych.
Za pierwszym razem to był prezent na pięćdziesiąte urodziny taty. Ale niespodzianka! Piękne chwile. Ostatnio byli w maju, gdy kończyła studia
– opowiada. Przyznaje, że zakochała się nie tylko w Denzelu, ale i USA.
I nie chcę już stąd wyjeżdżać. Mieszkamy na Florydzie, jest zima a temperatura wynosi 20 stopni powyżej zera. Tutaj wszystko jest inne – nowa kultura, nowi ludzie. To na początku szokowało... Szokowała otwartość na świat, bo spotkasz tutaj wiele narodowości. Są tutaj wielkie możliwości do rozwoju, wiele ofert pracy za pieniądze – w porównaniu do Polski – ogromne
– mówi, że po studiach postanowiła zakończyć sportową karierę – w wieku 27 lat.
Łzy cisnęły się do oczu, ale wiem, że nie byłam w stanie już nic więcej osiągnąć. Chciałam skupić się na pracy zawodowej i na rozwoju własnej tenisowej akademii, w której oczywiście pomaga mi Denzel – zdradza, że od czasu do czasu też chwyci za rakietę, bo uwielbia rywalizację. Czego jej brakuje, tam daleko, za oceanem?
Z pewnością polskiego pysznego jedzenia! Z kolei uważam, że Polakom brakuje uśmiechu na twarzy. Cieszmy się z małych rzeczy, bądźmy pozytywnie nastawieni do ludzi
– zachęca. Karolina Śnita.
(MK)
Ma 02:58, 20.12.2023
0 0
No pani tenisistka jak najbardziej ok! Ale w artykule chyba przenieśli Szczecin nad morze ! Jest napisane że tenisistka ostatnie lata mieszkała w Szczecinie a rodzice często wsiadali w samochód i jechali nad morze ! Czyli według autora do Szczecina 😁😁 no naprawdę klasa sama w sobie! Pogratulować wiedzy geograficznej ! Brawo dla autora 02:58, 20.12.2023