Jan Bielecki z Głogowa boksować zaczął późno, ale właśnie ta dyscyplina sportu stała się jego pasją. Ale nie tylko dla niego, bo i nastoletni syn poszedł śladami ojca.
W najbliższą sobotę (14.12.) Jan „Dynamit” Bielecki, zawodnik UKS-u Boks Głogów, wystąpi na gali „Wach Boxing Night”. To już druga edycja charytatywnych walk organizowanych przez Mariusza Wacha, jednego z czołowych polskich pięściarzy wagi ciężkiej. – To duże wyróżnienie – nie ukrywa nasz bokser.
Dynamit? Skąd ta ksywka? Okazuje się, że Jan Bielecki, pracuje w kopalni i jest strzałowym. To odpowiedzialne zajęcie, bo przecież ładuje i detonuje urobek. I tak od lat, bo górnictwo to ich rodzinna tradycja.
– Pochodzę ze Świdnicy, tata pracował w kopalni w Wałbrzychu, ale po jej likwidacji wyjechał na Śląsk, gdzie i ja zacząłem swoją pracę w zawodzie w kopalni węglowej. Po jakimś czasie znalazłem ogłoszenie o naborze do pracy tutaj w Zagłębiu Miedziowym. W Głogowie mieszkam już kilkanaście lat
– opowiada nam.
Nie ukrywa, że długo szukał jakiegoś dodatkowego zajęcia dla siebie – jakieś pasji, jakiegoś hobby, co mógłby robić po wyjechaniu z podziemnych korytarzy na powierzchnię. – Wcześniej chodziłem na siłownię – dodaje.
Przed trzema laty kolega rzucił pomysł, by wspólnie wybrać się na... bokserski obóz sportowy.
– W pierwszej chwili pomyślałem, że to chyba jakiś żart, bo przecież wcześniej nie miałem do czynienia z boksem. Miałem dwa-trzy miesiące, aby się jakoś do tego przygotować. Zapisałem się na zajęcia do UKS-u. Chciałem mieć w ogóle jakieś podstawowe pojęcie o tym
– nie ukrywa.
A jak się już zapisał, to treningów nie opuszczał. – Wyjazd na obóz? Strzał w dziesiątkę! Mam 37 lat, o karierze sportowej nie marzę. Boksuję, bo sprawia mi to przyjemność. Poza tym wybieram zwykle gale charytatywne, gdzie można jeszcze komuś pomóc – zaznacza popularny w naszym mieście „Dynamit”.
Regularnie jeździ też na treningi indywidualne do Dzierżoniowa, gdzie trenuje pod okiem Piotra Wilczewskiego.
– Frajdę sprawia mi również to, że walczą z młodszymi od siebie chłopakami i często schodzą z ringu pokonani. Wtedy przychodzi taka satysfakcja, że choć lat w kalendarzu przybywa, to jednak w każdym momencie życia stać cię na to, aby zrobić coś dla siebie
– rzuca. Jak przyznaje najbliższy wyjazd pod Kielce na galę Mariusza Wacha, to jeden z takich momentów, który dodaje pewności siebie. Śladami ojca idzie też syn – to 11-letni Olek.
– Widział mnie podczas treningów czy walk i sam zaczął boksować. Interesuje się tym sportem, oglądamy też boks w telewizji. Nie będę ukrywał, że serce z dumy rośnie
– cieszy się.
Ten młody bokser był ostatnio w Złotym Stoku, gdzie też walczył. Stoczył walkę pokazową. Rośnie kolejny talent!
(MK)
Slavko16:48, 12.12.2024
2 0
Wytrwałośći dla Ojca i Syna 16:48, 12.12.2024
Janek19:03, 12.12.2024
0 0
Młodemu wybija rozum z głowy już za małolata. Drugi latrytrans rośnie hahahhaha 19:03, 12.12.2024
Bokser 08:47, 13.12.2024
1 0
Wystartuj w boksie olimpijskim i wtedy zobaczymy czy ci młodzi zejdą pokonani .Kolejny mitoman 08:47, 13.12.2024