Zamknij

Ludzie płakali, kiedy rozpadła się Polska

09:55, 24.09.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 09:55, 24.09.2019
Skomentuj

80 lat temu Polska jako pierwsza stawiła czoła zbrodniczej niemieckiej i sowieckiej totalitarnej nawałnicy. Bolesne skutki tego kataklizmu odczuwamy do dziś. Pamięć o tej tragedii łączy pokolenia i stanowi wyraz szacunku dla ofiary naszych przodków i może jest to ostatnia szansa, by porozmawiać o historii z naszymi bliskimi, którzy przeżyli wojnę. Właśnie o czasach wojny wójt gminy Lesław Golba rozmawiał z Edwardem Bielskim z Jaczowa, który w ubiegłym roku obchodził 95 urodziny.

Pan Edward pochodzi z Kresów Wschodnich, z województwa lwowskiego, ze wsi Białe. Wraz z rodziną byli właścicielami 18 hektarowego gospodarstwa. Miał 16 lat, kiedy wybuchła wojna. - Ludzie płakali, kiedy rozpadła się Polska - zaczął rozmowę pan Edward. 1939 roku rodzina Bielskich była już spisana na listę do zsyłki na Sybir, na szczęście do tego nie doszło. W wieku 18 lat trafił do kamieniołomów dla Żydów w Krościenku, w powiecie przemyślanym, gdzie przepracował pół roku.

Był najmłodszym z pięciu Polaków osadzonych w tym obozie. - Dzięki chorobie udało nam się wydostać. Zabrali nas do szpitala, gdzie byliśmy dwa tygodnie, po czym wypuścili nas na wolność. 1942 roku zabrali mnie do obozu pracy w Złoczowie, gdzie baraki były pobudowane przy torach kolejowych, po to żeby stamtąd wywozić ludzi do Oświęcimia. Kiedy przeszedł rosyjski front, Niemcy zaczęli się cofać i wtedy obóz się rozpadł.

Spędziłem tam dwa lata. 1944 znalazłem się w niemieckich Sudetach u bauera i tam zostałem aż do zakończenia wojny. Wróciłem do Rzeszowa, tam byli moi rodzice, którzy zostali wysiedleni, ponieważ na Kresach banderowcy mordowali Polaków. Przed banderowcami uratował mnie cmentarz, gdzie schowałem się z bratem i szwagrem, wymordowali naszych sąsiadów, szwagra, a mojego szwagra w nocy wyciągnęli z domu i żywego wrzucili do ognia. To były straszne przeżycia i straszne czasy - wspomina ze smutkiem pan Edward.

- Moją rodzinę również spotkała ta tragedia. Mojego dziadka i babcię z małymi dziećmi, najmłodszy był niemowlęciem, zamordowali na Kresach. Dzięki temu, że mój tata jako najstarsze ich dziecko trafił do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, jestem na tym świecie. To swego rodzaju paradoks historyczny! Kiedy Amerykanie wyzwolili obóz, trafił do obozu przejściowego w Lubece, gdzie poznał moją mamę i tam się pobrali. Wrócili do Polski i nie wiedzieli, że banderowcy całą rodzinę w kwietniu 1945 roku wymordowali w Wiązownicy koło Rzeszowa. Dlatego wiem, co pan przeżył, znam z przykładu własnej rodziny. - mówił wójt Lesław Golba.

W drodze na Zachód, do Jaczowa, pan Edward poznał swoją żonę Karolinę Posłuszną spod Stanisławowa. - Stałem z boku, kiedy jej siostra zaprosiła mnie do towarzystwa. Miałem wtedy 22 lata, żona 20. Doczekaliśmy się trójki dzieci: dwóch synów i córki. Mam siedmioro wnucząt oraz osiemnaścioro prawnucząt - mówi z uśmiechem pan Edward. W Jaczowie prowadził 11 hektarowe gospodarstwo. Pan Edward jest osobą pogodną, która ceni sobie dobre poczucie humoru. Lubi wracać wspomnieniami do przeszłości. Spotkanie z panem Edwardem było też okazją, by przekazać mu życzenia z okazji 95 urodzin, które niedawno obchodził. Życzymy Panu, co najmniej 120 lat życia w zdrowiu, otoczeniu życzliwych ludzi oraz niegasnącej pogody ducha!
RED
fot.nadesłane

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%