Zamknij

Z Bogiem i z Harleyem. Ksiądz Paweł z Głogowa rusza do Czarnogóry. "To pasja"

17:05, 26.06.2025 Aktualizacja: 17:11, 26.06.2025
Skomentuj Mateusz Komperda Mateusz Komperda

Ksiądz Paweł Patrzylas pokazuje, że pasja i kapłaństwo mogą iść w parze – z wiatrem we włosach i modlitwą.

Na co dzień nosi sutannę i głosi kazania (co ciekawe ma konto na YouTube, gdzie można je wysłuchać) w parafii św. Mikołaja w Głogowie. W konfesjonale słucha ludzkich grzechów, w zakrystii czuwa nad liturgią. Ale gdy tylko znajdzie wolną chwilę, zamienia koloratkę na skórzaną kurtkę, odpala masywny silnik i rusza przed siebie. Bo dla księdza Pawła Patrzylasa (42 l.) wolność ma kształt dwóch kółek i dźwięk silnika Harleya Davidsona.

– To pasja, która narodziła się jeszcze w dzieciństwie – opowiada z uśmiechem. – Zaczęło się niewinnie. Kolekcjonowałem gazetę „Świat Motocykli”, patrzyłem przez okno, jak po ulicy pomykają maszyny. Rower był za słaby, a może to ja miałem za słabe nogi. Potrzebny był silnik do ramy – zdradza.

ZOBACZ NASZĄ ROZMOWĘ Z KSIĘDZEM PAWŁEM: 

Motocyklowy duch rodzinny

Jego ojciec jeździł motorem po wsi, choć – jak przyznaje ksiądz Paweł – trochę „na lewo”, bo nigdy nie zrobił prawa jazdy na motocykl. Takie były czasy. – Tata ma papiery na autobusy, ciężarówki, samochody, ale nie na motor. To ja trochę uzupełniłem tę lukę rodzinną – mówi.

Właściwa poważna przygoda zaczęła się dopiero w 2014 roku. Miał wtedy 31 lat i był już księdzem. Do zrobienia prawa jazdy zmotywował go… sąsiad z bloku.

– Mieszkałem wtedy na plebanii z oknami na blokowisko. Każdego dnia ten sąsiad wracał z pracy motocyklem. Wkurzało mnie to, aż w końcu krzyknąłem: „Musisz mnie denerwować tym motorem?”. A on na to: „To zrób prawo jazdy, a nie narzekaj”. No i tak się zaczęło – wspomina.

Pierwszy motocykl. Potem drugi. Trzeci. Dziś w jego garażu stoi Harley Davidson FLHX Street Glide z 2011 roku. 1600 cm³. Ponad 400 kilometrów na jednym baku.

– To nie jest tylko maszyna. To sposób na życie. Na wolność. Na spotkanie z Panem Bogiem, tylko że trochę inaczej – zaznacza z przekonaniem.

Kierunek: Czarnogóra

W piątek rano (27.06.) rusza w kolejną podróż. Tym razem do Czarnogóry. Przez Czechy, Węgry, Serbię. Ze znajomymi z poprzedniej parafii – Kostrzyna nad Odrą. Z Rafałem, jego rodziną i bliskimi przyjaciółmi. Trasa liczy kilka tysięcy kilometrów, ale nie chodzi o cel. Chodzi o drogę.

– W zeszłym roku też ruszyliśmy. W trzy tygodnie przejechaliśmy 5000 kilometrów, 14 państw, 14 przekroczonych granic. Przygoda pełną gębą. W tym roku też będzie duchowo – planujemy odwiedzić Mečugorje – nie ukrywa.

Dla księdza motocykle to nie tylko metal, skóra i ryk wydechu. To także wspólnota. – Spotykamy motocyklistów z całej Europy. Najwięcej ich było w Rumunii. To jest coś nie do opisania – ta więź, która rodzi się między ludźmi na dwóch kołach. Pozdrawiamy się na drodze gestem „LWG” – lewa w górę. To jak znak pokoju między kierowcami – mówi.

Gdy silnik zagłusza troski

Kiedy pytam, co daje mu jazda na motocyklu, przez chwilę milczy. – Wolną głowę – mówi w końcu. – Zostawiam troski za sobą. Nie brzęczy już nic – ani z parafii, ani ze szkoły, ani z codziennych obowiązków. Może to dziwnie brzmi, ale nawet kapłan czasem musi zostawić posługę za sobą. Wsłuchać się w silnik. Złapać inną częstotliwość. Odpocząć – dodaje.

Ksiądz Paweł nie kryje, że każda podróż to też ryzyko. Stąd apel o rozwagę na drodze.

– Rozwaga. I jeszcze raz rozwaga. To słowo powtarzam jak modlitwę. Na drodze nie jesteśmy sami. Ani my, motocykliści, ani kierowcy samochodów nie jesteśmy panami tej przestrzeni. Musimy uważać. Patrzeć na siebie nawzajem. Są takie naklejki: „Motocykle są wszędzie”. A my, księża, mówimy: „Pan Bóg jest wszędzie. A motocykle – na drogach” – mówi ksiądz.

Zawsze przed podróżą modli się do świętego Krzysztofa. – Proszę go, by wspierał wszystkich użytkowników drogi, nie tylko mnie. Bo każdy chce dojechać do domu. Bezpiecznie wrócić – zauważa.

Pasja dla każdego

Czy kiedykolwiek bał się, że coś pójdzie nie tak?

– Oczywiście, że tak. Każdy motocyklista ma świadomość, że nie chroni go karoseria. Ale z drugiej strony: czy lęk ma nas zatrzymać w miejscu? Pan Bóg stworzył ten piękny świat, żebyśmy go oglądali. Motocykl pozwala to robić z bliska, prawdziwie. Zatrzymać się w miejscach, których z autokaru się nie zobaczy – mówi.

Duchowy wymiar podróży? Jest obecny. – Każda trasa to czas na refleksję. Na spotkanie z sobą i z Bogiem. To modlitwa w ruchu. A czasem po prostu cisza. Bo ona też jest modlitwą – zaznacza ks. Paweł.

Jak zachęciłby innych do motocykli? Wcale nie mówi o mocy silnika ani o designie.

– Trzeba zobaczyć, czy to gra w duszy. Na początku może być mały motorek, 125-tka. Na prawo jazdy kategorii B to wystarczy. Chodzi o to, by nie czekać z pasją na później. Później może nie przyjść – zachęca.

Księdza Pawła trudno nie polubić. Ma w sobie coś z dzieciaka, który zbierał „Świat Motocykli”, i coś z człowieka, który zna smak życia. Gdy rozmawiamy, pakuje jeszcze ostatnie rzeczy do sakw. Rusza jutro. Wróci 14 lipca. Do parafii, do Głogowa, do codzienności. Ale przez te dwa tygodnie będzie księdzem w trasie. Misjonarzem wolności. Pielgrzymem drogi.

ZOBACZ WIDEO: 

?rel=0" style="border: 0;" allowfullscreen class="YT_video">

(MK)

 
 
(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%