Zamknij

Krystyna Piasecka-Olejniczak: W sądzie będę się domagała przywrócenia do pracy. Pozwie zarząd powiatu głogowskiego

Łukasz Kaźmierczak Łukasz Kaźmierczak 15:06, 03.10.2025 Aktualizacja: 19:59, 03.10.2025
3

Krystyna Piasecka-Olejniczak, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Głogowie na wypowiedzeniu. Z końcem stycznia ma się pożegnać na dobre z placówką, którą kieruje od 25 lat. Zwołała w tej sprawie konferencję prasową w Hotelu Qubus w Głogowie. Mówiła o mobbingu i staffingu. Zapowiedziała złożenie pozwu przeciwko starostwu powiatowemu i będzie się domagała przywrócenia do pracy. 

 

Krystyna Piasecka-Olejniczak przez ćwierć wieku zarządzała PCPR. Mimo że formalnie nadal pozostaje w okresie wypowiedzenia (od 1 października do 31 stycznia 2026), w praktyce – jak twierdzi – została już dawno odsunięta, zdegradowana i upokorzona.

Na początku konferencji Krystyna Piasecka-Olejniczak przypomniała, że już raz była ze stanowiska dyrektora PCPR odwołana. Było to w 2007 roku. Ale zaraz dodała, że wtedy odbyło się to w miarę spokojnie. W przeciwieństwie do tego, jak to zrobiono teraz. 

Przypomniała, że po batalii sądowej przywrócono ją wówczas do pracy. Pracowała do końca września 2025. Wypowiedzenie otrzymała natychmiast po powrocie z długoterminowego zwolnienia lekarskiego. Jak zaznaczyła, było ono spowodowane chorobą po wypadku w pracy. Po 17 latach otrzymała wypowiedzenie. Zauważyła, że te lata to bynajmniej nie była prosta sprawa, bo trzeba było pracować z politykami. 

Kiedy pracuje się z zarządami powiatu, starostami, którzy są po prostu politykami - nie jest łatwo. Zwłaszcza, kiedy swoją pracę uznaje się za misję, za służbę. A ja zawsze chciałam służyć mieszkańcom miasta i powiatu głogowskiego. Od polityki trzymam się z daleka

- mówiła 

Krystyna Piasecka-Olejniczak przypomniała, że do PCPR w 2021 roku przyłączono ponownie pieczę zastępczą. - To  było bardzo duże wyzwanie dla mnie. Przejęłam to z całym dobrodziejstwem inwentarza. A tam były duże problemy. Nie było archiwum odpowiedniego. Ogólny chaos, a to wszystko też związane było z warunkami pracy. I wtedy też pojawiły się problemy z pracownikami, którzy utworzyli związki zawodowe. 

Uważam, że związki były założone na odgórne polecenie. Grupa pracowników spotykała się poza wiedzą kierownika jednostki, potajemnie w siedzibie PCPR-u i wywierała na mnie presję. Proszę sobie wyobrazić, że niemalże codziennie dostawałam pisma związane z tym związkiem. Ja na wszystko się zgadzałam, wyrażałam zgodę, łącznie z udziałem tych osób w szkoleniach dotyczących związków czy przekazania im siedziby

- opowiadała 

Dodała, że nie została w ogóle poinformowana o potrzebach związków zawodowych. A o sprawach i ich postulatach dowiadywała się z mediów.

To izolowanie, brak możliwości wypowiedzenia się co do kwestii poruszonych na spotkaniach, które związki organizowały chociażby z zarządem powiatu oraz umniejszanie roli kierownika jednostki - to był staffing. To odwrócony mobbing. Stosowany przez pracowników wobec przełożonego. Kiedy moi pracownicy zaczęli się spotykać ze starostą poza moją wiedzą, nastąpił pewien chaos informacyjny. Było unikanie kontaktu, zdecydowanie mniej łączonych telefonów, wolniejsze wykonywanie zadań i zmniejszona aktywność części pracowników. A zadania były wykonywane w sposób niepełny. Takie opóźnianie i inwigilowanie dyrektora jest niedopuszczalne. Proszę sobie wyobrazić, że jeden z pracowników dzwonił po naradzie dyrektorów z wicestarostą i pytał, czy ja już wróciłam, czy się skończyła narada, bo jeszcze pani dyrektor w pracy nie ma. To było naprawdę mocne zainteresowanie mają osobą 

- tłumaczyła Krystyna Piasecka-Olejniczak. 

Był też mobbing. Pan starosta od razu, od pierwszych dni, traktował mnie z wielkim dystansem, wręcz niechęcią. Nie przyznał mi dodatku specjalnego do pensji za realizację dodatkowego programu. Odmówił dofinansowania do studiów psychologii, odmawiał urlopów. A 22 listopada wezwał mnie i wskazał, abym się sama zwolniła. I użył szantażu, że tak będzie lepiej, bo inaczej wręczy mi dyscyplinarkę. Nie wykazał żadnego zainteresowania wypadkiem przy pracy. Tu był szantaż i przejaw nierównego traktowania. Niepokojenie pracownika w czasie choroby. Podawanie danych wrażliwych do publicznej wiadomości. Szkalowanie mojego dobrego imienia w mediach. Zlecanie kontroli podczas nieobecności dyrektora i brak możliwości aktywnego uczestnictwa poprzez udzielenie wyjaśnień. No i publiczne podważanie kompetencji dyrektora. To wszystko polegało na wyeliminowaniu dyrektora z zespołu pracowników. Z pierwszym dniem zwolnienia lekarskiego, 25 listopada, wymieniono zamki do drzwi wejściowych. Jeden z pracowników oznajmił wszystkim, że pani dyrektor nie ma i już nie będzie. W trakcie zwolnienia lekarskiego w dniu 7 lutego gabinet dyrektorski został opróżniony, wyniesiono wszystkie meble, sprzęty, w tym rzeczy osobiste i prywatne, wszelkiego rodzaju dokumenty usunięto. Ze ścian zdjęto dyplomy. Wszystkie rzeczy zostały spakowane w kartony i wyniesione do salki konferencyjnej

- opowiadała ze szczegółami i wyświetlała slajdy na rzutniku multimedialnym Krystyna Piasecka-Olejniczak. Na sali byli obecni wspierający ją członkowie różnych organizacji pozarządowych, które od lat z PCPR współpracują. Chwalili dyrektorkę i to, jak prowadziła Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Głogowie. Szefowa na wypowiedzeniu przywołała również, że 10 lutego otrzymała prośbę o zwrócenie służbowego telefonu komórkowego, a 13 lutego została usunięta ze strony internetowej ze składu kadry PCPR. - Po mojej interwencji przywrócono mnie. Ale 11 kwietnia został włączony mi służbowy telefon komórkowy. I na tym nasza komunikacja się zakończyła - tłumaczyła. 

Dowiedziałam się, że w czasie mojej nieobecności zostały zalecone audyty zewnętrznie. Nie brałam udziału w tych kontrolach. Nie byłam obecna. Nie znam przyczyn. Nie wiem, dlaczego one wypadły bardzo źle. I to umniejsza w opinii publicznej dyrektorowi i naraża na utratę zaufania potrzebnego do pełnienia funkcji dyrektora PCPR-u. Utrata reputacji, godności i dobrego imienia

- dodała 

ZOBACZ WIDEO Z TEJ KONFERENCJI: 

Odpowiadając na pytania dziennikarzy, zapowiedziała, że pójdzie do sądu i będzie się domagała przywrócenia do pracy. Jest otwarta na dialog, ale: 

Kiedy obraża się mnie, poniża i dyskredytuje w oczach opinii publicznej, to myślę, że zakończył się już ten okres, a teraz trzeba przejść już do działania z mojej strony. Chyba cierpliwość się skończyła

- spuentowała. 

W odpowiedzi na pytanie dziennikarza o mobbing i staffing, Krystyna Piasecka-Olejniczak odniosła się szczegółowo do własnych doświadczeń. – Jeśli chodzi o kwestię staffingu, to sami Państwo widzieliście, że on polega też na tym, że byłam wyeliminowana, że byłam całkowicie gdzieś tam już na marginesie, a wydaje mi się, że to troszeczkę za szybko – mówiła, podkreślając, że została zepchnięta na ubocze jeszcze przed oficjalnym zakończeniem pracy. Dodała, że nie mogła nawet wrócić do własnego gabinetu: – Nie może tak być, żeby pracownik nie mógł wrócić do swojego gabinetu, gdzie ma swoje rzeczy, gdzie zostawił tam właściwie swoją całą działalność 25-letnią.

W dalszej części wypowiedzi wskazała również na bezpośrednie działania, które – w jej ocenie – mogą nosić znamiona mobbingu. – Jeśli pracodawca proponuje mi, że bardzo mnie docenia i rozumie mój wpłat w działalność powiatu, ale chciałby, żebym złożyła rezygnację... – relacjonowała przebieg rozmowy z władzami powiatu, dodając, że była zaskoczona takim obrotem spraw. Podała także konkretne przykłady, które według niej świadczą o narastającej niechęci ze strony przełożonych: brak reakcji na jej wypadek przy pracy, pominięcie podczas jubileuszu 25-lecia PCPR czy zignorowanie jej osoby podczas święta pracownika socjalnego. – Starosta totalnie zignorował swojego kierownika jednostki, który organizował tę imprezę. Ani dziękuję – mówiła. Wymieniła też brak dodatków, odmowę zgody na kształcenie oraz upublicznienie informacji o jej stanie zdrowia jako kolejne przejawy nieakceptowalnych praktyk. – Są to raczej formy już na pewno mobbingowe – podkreśliła.

Odpowiadając na pytanie o możliwe rozwiązania systemowe, które mogłyby zapobiec tragediom w rodzinach zastępczych, Krystyna Piasecka-Olejniczak podkreśliła znaczenie odpowiedniej kwalifikacji kandydatów już na etapie naboru. – Najistotniejsze przy pieczy zastępczej jest odpowiednie zakwalifikowanie tych osób na samym początku. Tutaj jest klucz do tego, czy ta osoba ma predyspozycje do pełnienia tej funkcji, czy nie – zaznaczyła. Odnosząc się do nieprawidłowości wykazanych w protokole Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, stwierdziła: – Jeśli to było zrobione właściwie, a z tego co protokół urzędu wojewódzkiego mówi, to gdzieś tam były jakieś braki kwalifikacji, to proszę pamiętać, że to były braki tej instytucji, która już nie istnieje.

I dodała jednoznacznie:

Ja nie będę brała odpowiedzialności za to, co tam się wydarzyło

 

Krystyna Piasecka-Olejniczak odniosła się również do nieoficjalnych informacji, jakoby podczas zwolnienia lekarskiego kontynuowała studia. – Tak, studiowałam, bo studia zaczęłam wcześniej i nie chciałam ich przerywać – potwierdziła nam w rozmowie po konferencji. Wyjaśniła, że nauka odbywała się przede wszystkim w trybie zdalnym i nie była sprzeczna z obowiązującym prawem.

Zwolnienie lekarskie nie było tu przeszkodą 

– dodała.

Po konferencji doprecyzowała również, że pozwie zarząd powiatu, starostę i czterech pracowników PCRP. 

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (4)

MamaMama

1 0

Proszę nie wracać.

18:42, 03.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

mieszkaniecmieszkaniec

2 0

Czy ktoś zna kogoś ,,na stołku", kto by po zwolnieniu nie poszedł do sądu?
Poprzedni prezes PWiK po przegranych wyborach na wójta sądził się z hutą( po 20 latach) że nie ma
dla niego kierowniczego stanowiska, a on przecież ma wyższe wykształcenie. Takich przypadków
w Głogowie jest sporo, byli dyrektorzy pracowniczy z huty( z każdej opcji), prezesi TBS-ów itd....
A pani z Jerzmanowej? To samo.
Ich przecież nie można zwolnić.
Ciekawe gdyby tak każdy ,,fizol" ze zwolnieniem biegł do sądu.

19:11, 03.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

PrawoPrawo

1 1

Spokojnie , to co Pani mówi na pewno wygra Pani sprawę w Sądzie Pracy. Jakaś niechęć, młodego artysty tu nie pomoże, zresztą samo opróżnianie gabinetu w czasie zasiłku chorobowego ,jest przestępstwem. Nie znam Pani ale po tym artykule ,który przeczytałam,starostwo i sam starosta nie zna kodeksu pracy,nie wiem kto mu doradza. Myślę , że jak stanie w Sądzie Pracy to się przekona.

19:20, 03.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

głogowiankagłogowianka

1 0

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść.
Nikt nie jest przyspawany do stołka.

20:06, 03.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%