Zamknij

Roman Jarzyna: Można powiedzieć, że obaj - wraz z Jurkiem Górskim - byliśmy i jesteśmy szalonymi ludźmi!

16:14, 22.03.2020 Mateusz Komperda Aktualizacja: 16:14, 22.03.2020
Skomentuj

Był maj 1987 roku, kiedy wpadli na pomysł zorganizowania biegu dla dzieci i młodzieży. Dystans krótki, ale chętnych były setki. I zablokowali ówczesną ulicę Świerczewskiego - dziś to ul. Sikorskiego. - Wystarczył jeden telefon do sekretarza - wspominają. Mowa o Jurku Górskim i Romanie Jarzynie. Tak właśnie zaczęła się ich wspólna przygoda, która ciągle trwa.

- Wolę stać z boku, zrobić swoje i mieć satysfakcję - mówi Roman Jarzyna (60 l.), który od wielu lat wraz z Jurkiem Górskim organizuje zawody sportowe dla tych młodszy i starszych mieszkańców naszego miasta. Pracy jest dużo, wyzwań jeszcze więcej. A i ciągle jakieś nowe marzenia pojawiają się na horyzoncie. Jak wtedy w latach 80-tych, kiedy się poznali. - Żona skończyła studia na Uniwersytecie Śląskim. Pamiętam, że oddelegowali ją do pracy w powstającej przychodni zajmującej się przeciwdziałaniem narkomani w Głogowie - wspomina.

Los tak chciał, że akurat w tym samym czasie i do tego samego miejsca wysłano też Jurka Górskiego, który wyszedł z nałogu. - A wraz z nim tutaj pojawiła się Helena Terlecka z MONAR-u. Wyzwań było naprawdę wiele - dodaje. Niestety Głogów znajdował się wysoko na liście tych miast z problemami narkotykowymi. Chorych były ich setki. Czasy inne, bo handel używkami wręcz kwitł na ulicach. Spotykali się przede wszystkim na placu Tysiąclecia. - Była tam taka kawiarnia - nie było dnia, kiedy ktoś nie podciął sobie w niej żył - przypomina. Później narkomani przenieśli się na Mogador. - Tam też działy się cuda. Ludzie umierali. Niechętnie poddawali leczeniu - nie ukrywa. Ale ich ciężka praca dała efekty.

Choć oczywiście walka z narkomanią trwała latami. Też poprzez sport, bo przecież nie mogło być inaczej. - Można powiedzieć, że obaj byliśmy - i jesteśmy - szalonymi ludźmi. Trochę zbzikowanymi na punkcie sportu. Od razu, w tamtych latach, postanowiliśmy zrobić coś wspólnego - mówi Jarzyna. Zorganizowali bieg dla uczniów ulicą Świerczewskiego. Od tego wszystko się zaczęło.

Pomysłów było dużo. To było trochę jak... uzależnienie. - Uzależnienie od sportu, które wyciągało ludzi z dna. Zwłaszcza tym młodym, którzy każdego dnia na to wszystko patrzyli, trzeba było zaproponować jakąś alternatywę - opowiada.

Terapie i wysiłek fizyczny działały cuda. Wielu udało się uratować, innych ochronić przed narkomanią. A oni organizowali kolejne zawody. Jednymi z najważniejszych były mistrzostwa Europy w duathlonie, które odbyły się w 1997 roku. Już później takiej rangi wydarzenia tutaj nie było. - Trzeba było zablokować ruch dla samochodów na dużym rondzie - Konstytucji 3 Maja, ale też wiele innych ulic. To była wielka impreza, odbiła się echem poza granicami naszego kraju. Nawet Eurosport relacjonował mistrzostwa w telewizji. Zrobiliśmy to tutaj - cieszy się na samą myśl o tym.

I ten sam duet - Górski i Jarzyna wciąż działają. Wcale nie z mniejszym rozmachem, nie z mniejszą energią. Ale lat przybyło. - Mam tyle lat, na ile się czuję! - żartuje Jarzyna. Czyli wciąż jest nastoletnim człowiekiem, z głową pełną pomysłów, ale też cennym doświadczeniem. Można śmiało powiedzieć, że wszystkie imprezy biegowe w regionie, odbywają się przy ich udziale. Tą największą jest oczywiście Cross Straceńców na Górkowie. Na starcie meldują się tysiące śmiałków. Trasa niełatwa, taka dla prawdziwych twardzieli. A kiedy przyjdzie czas na odpoczynek lub zasłużoną emeryturę? O tym nie chcą nawet słyszeć. Jarzyna odwraca głowę i mówi, że czasu to mu brakuje, ale na bieganie. W tym roku przebiegł ponad 400 km.
RED

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%