Zamknij

Siostra Urszula z Kwielic świętuje 93. urodziny! Poznajcie piękną historię Jadwiżanek

13:26, 12.09.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 13:26, 12.09.2019
Skomentuj

Siostra Urszula w Kwielicach jest najdłużej spośród wszystkich Jadwiżanek. Pracuje tu już od 57 lat i chociaż sił jej ubyło, nie wyobraża sobie mieszkać gdzie indziej. Mieszkańcy Kwielic nie wyobrażają sobie swojej wsi bez siostry Urszuli, i w ogóle bez wszystkich Jadwiżanek, które w ich wsi są już od 93 lat.

Siostry ze zgromadzenia św. Jadwigi przede wszystkim poświęcają się pracy dla ludzi. Siostra Celina wspomina, że pierwsza placówka Jadwiżanek na tym terenie była w Głogowie, jeszcze przed pierwszą wojną światową. Siostry prowadziły dom dziecka we współpracy z parafią Redemptorystów. W 1945 r. dom został zniszczony. Do Kwielic Jadwiżanki przyjechały w 1926 r. na prośbę tamtejszego proboszcza. - W domu, w którym do dziś mieszkamy, mieszkał samotny ogrodnik. Siostry się nim opiekowały, a on w zamian za pomoc ofiarował nam swój dom po śmierci - mówi siostra Celina.

Wspomina, że Jadwiżanki początkowo w Kwielicach wykonywały typowe parafialne prace. Były organistkami czy zakrystiankami, nauczały religii i opiekowały się chorymi w domach. - Wśród sióstr były wykwalifikowane pielęgniarki, poza tym prowadziły coś w rodzaju apteki. Z czasem organizowały kursy dla dziewcząt, uczyły je szycia czy gotowania. W czasach komuny, gdy popowstawały PGR - y i inne spółdzielnie, prowadziły ochronkę dla dzieci, bo nie było jeszcze wtedy przedszkoli. Rodzice szli do pracy, a dzieci zostawały pod opieka Jadwiżanek - opowiada siostra Celina, która w Kwielicach jest od dziewięciu lat, więc tamtych czasów nie pamięta.

- Teraz pracujemy w parafii, uczymy religii, a oprócz tego każdemu służymy pomocą. Naszym głównym zadaniem jednak jest modlitwa. Czujemy się potrzebne tym ludziom w Kwielicach, a oni są potrzebni nam - zapewnia siostra Celina. Siostra Urszula, bardzo dobrze pamięta odległą przeszłość. Wspomina, że w młodości pod jej opieka było całe gospodarstwo, które siostry wtedy prowadziły. Były owce, świnie, kury, kaczki i gęsi. Siostry gotowały obiady, na które przychodzili księża z okolicy. - Sześciu proboszczów obsługiwałam, poza tym sprzątałam kościół - wspomina siostra Urszula. Teraz mimo podeszłego wieku i utraty sił, też nie lubi siedzieć bezczynnie. Specjalnie dla niej siostry trzymają psa i kota. Odwiedza także starszych, chorych ludzi. Siostry noszą chabrowe welony z białymi wypustkami oraz czarne habity o tej porze roku, ale latem ubiorą białe.

- Składamy śluby ubóstwa, nie zabiegamy o dobra materialne, lecz duchowe. Wiemy, że te wszystkie rzeczy, które mamy, są tylko dane nam do użytku - zapewnia siostra Celina, która przyznaje, że dla niektórych współczesnych ludzi siostry jawią się jak ktoś z kosmosu. Ale póki co w Kwielicach zostają, nawet zamierzają się rozwijać. Po wakacjach trzy siostry ma zasilić czwarta, bo pracy jest dużo, a Urszula nie ma już sił. Poza tym siostry prowadzą teraz inwestycję - zburzyły starą stodołę i budują na podwórku nowe pomieszczenie gospodarcze.
DN

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%