Zamknij

Trochę żałuję, że... skończyłem tak szybko. Łukasz Darowski miał karierę przed sobą

15:34, 15.10.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 15:34, 15.10.2019
Skomentuj

Co to był za mecz! SPR Chrobry Głogów (dziś KS SPR Chrobry Głogów - przyp. red.) grał ligowy mecz z Hutnikiem Kraków. To były rozgrywki 1.ligi grupy B, tak jakby dziś zaplecza PGNiG Superligi. Łukasz Darowski, wtedy ledwie 18-letni rozgrywający, był wiodącą postacią na boisku. A nie było to łatwe starcie, bo z zespołem walczącym o awans na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce. Chrobry wtedy wygrał jedną bramką - zwycięski gol padł po rzucie karnym wykonywanym przez Darowskiego. - To był mój najlepszy mecz w karierze - nie ukrywa po latach. Rzucił aż 9 bramek, z czego 7 z karnych w których miał stuprocentową skuteczność. Pokonał w bramce nie byle kogo, ba samego Sławomira Szmala! Ten później odszedł do Warszawianki Warszawa.

Chodził do Szkoły Podstawowej nr 10 na osiedlu Kopernik w Głogowie. A tam albo się pływa, albo gra w piłkę ręczną. Dla chłopców jedna z dwóch opcji do wyboru. Zaczął od pływania, choć jak przyznaje w wodzie wcale nie czuł się jak ryba. - W klasie byli ode mnie lepsi, nawet mistrzostwie Polski w swoich rocznikach, a ja byłem średniakiem - nie ukrywa Darowski. Ale próbował swoich sił w myśl reguły, że sport to przecież zdrowie. Podczas jednych z zajęć dodatkowych zabrakło trenera od pływania i zastąpił go Robert Musiał - nauczyciel i trener zajmujący się piłką ręczną. - Pamiętam jak dziś, gdy rzucił nam do wody piłkę i kazał grać - śmieje się.

Po chwili nauczyciel miał zawołać chłopaka. - Powiedział mi, że nie będę pływał, a grał w piłkę. Zobaczył, że jestem leworęczny i dobrze sobie radzę, więc zabrał mnie na zajęcia na halę - wspomina. Lubił ten sport, bo wzorem do naśladowania był dla niego starszy o cztery lata brat Przemek, który trenował ręczną. Chciał mu dorównać. Stale robił postępy, dostał powołanie do kadry wojewódzkiej. Najbardziej utkwiły mu zajęcia z trenerem Piotrem Zembrzuskim, wybitnym analitykiem, który rywali rozpracowywał, co do szczegółu. A tego nie było końca.

- Nie mogłem wstać z łóżka - opowiada. Po wizytach w szpitalach i badaniach okazało się, że cierpi na tzw. młodzieńczy reumatyzm. Żartów nie było, bo powikłania mogły być tragiczne dla jego zdrowia. Musiał porzucić zawodowy sport. Po roku leczenia, zabiegach, wyszedł z tego cało. - Nie było łatwo, ale się nie załamałem. Piłka ręczna to była dla mnie miłość, lecz postanowiłem się skupić na nauce - twierdzi. Choć nie do końca tak było...pocieszenia zaczął szukać chociażby w byciu sędzią, potem pisząc artykuły o piłce ręcznej, by nawet włączyć się w działalność na rzecz Chrobrego. Żadna z tych pozaboiskowych rzeczy nie miała szans bytu na dłużej.

Dziś jest szczęśliwym ojcem dwóch córek - Jagody i Poli. Handlowcem w KGHM Metraco i amatorskim szczypiornistą w drużynie oldbojów. Czasami zasiada na trybunach podczas meczów głogowskiej młodzieży, gdzie w jednym z zespołów występuje kuzyn Aron.- Nie czuje się spełniony, bo z perspektywy czasu wiem, że mogłem osiągnąć znacznie więcej - żałuje. Ostatnio z dziećmi oglądał ten pamiętny mecz z Hutnikiem, kiedy rzucał bramki Szmalowi. Coś przebąkiwał, że było przy tym dużo śmiechu...z barwnej fryzury ojca. I fajnie, że jest co wspominać.
MK

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%