Zamknij

Zamiast wakacji... hospicjum! Tutaj potrzebni są wolontariusze

18:45, 06.06.2025
Skomentuj Mateusz Komperda Mateusz Komperda

Codzienną opieką nad chorymi zajmują się nie tylko pielęgniarki i lekarze, lecz także wolontariusze. Coraz częściej młodzi. I ciągle ich potrzeba.

W holu głogowskiego hospicjum pachnie kawą. Ktoś się uśmiecha, ktoś inny cicho domyka drzwi sali pacjenta. Recepcja tętni życiem, a to dopiero początek dyżuru. Tak wygląda codzienność w miejscu, które wielu kojarzy tylko z końcem. Tymczasem tutaj – paradoksalnie – chodzi przede wszystkim o obecność, ciepło i sens. Fundacja Hospicjum Głogowskie właśnie ogłosiła nowy nabór na wolontariuszy. Jak mówią – bez ludzi dobrej woli się nie uda.

I recepcja, i ręka do trzymania

Roman Jarzyna z Fundacji Hospicjum Głogowskie mówi o tym z zaangażowaniem, które trudno zignorować. – Wolontariuszy mamy dużo, ale to osoby z różną dyspozycyjnością. Jedni pracują, inni się uczą, część mieszka poza Głogowem. A potrzeby są ogromne – przyznaje. – Mamy dyżury na recepcji siedem dni w tygodniu, od rana do wieczora. Do tego coraz więcej pacjentów. Szykujemy się na czwarte skrzydło, chcemy je wybudować, bo jest potrzebne – nie ukrywa.

Potrzebne są wciąż ręce do pracy. Stąd apel o wolontariuszy. Wyjaśnia, że obecnie funkcjonują trzy typy wolontariatu: akcyjny – działający przy zbiórkach i wydarzeniach, recepcyjny – wspierający codzienną organizację pracy hospicjum i ten najbardziej wymagający, ale też najbardziej osobisty – wolontariat opiekuńczy. – Trzeba przejść szkolenia, porozmawiać z psychologiem, lekarzem, fizjoterapeutą – tłumaczy Jarzyna. – Bo chodzi o to, żeby towarzyszyć choremu: nakarmić, poczytać gazetę, a czasem po prostu posiedzieć w milczeniu i trzymać za rękę – dodaje.

Danuta: Wchodzę i zostawiam wszystko za drzwiami

Danuta Ryl, wolontariuszka z czteroletnim stażem, mówi prosto, mówi szczerze. – Wchodzę do hospicjum i zostawiam wszystko, co jest na zewnątrz. A kiedy wychodzę, zostawiam wszystko, co jest w hospicjum. Tego trzeba się nauczyć. Nie da się pomagać i cały czas nosić to w sobie – zaznacza.

Zaczynała – jak wielu – od wolontariatu akcyjnego. Dziś jest wolontariuszką przyłóżkową. – Miałam czas, jestem na emeryturze, chciałam pomóc. Czułam, że to właśnie tutaj jestem potrzebna. Przychodzę regularnie, dzięki temu pacjenci mnie rozpoznają, oswajają się. Zaczynają mówić, otwierają się – opowiada. – A potem, czasem, ich już nie ma. I to boli. Ale jednocześnie to są relacje prawdziwe. My się tu śmiejemy, świętujemy imieniny, urodziny, ktoś piecze ciasto, ktoś przynosi kwiaty – cieszy się, bo to dla niej bardzo ważny czas.

Młodzi też chcą być potrzebni

W ostatnich tygodniach do zespołu dołączyły młode wolontariuszki – Amelia i Zuzanna. Jedna marzy o studiach lekarskich, druga po prostu chciała, żeby jej wakacyjna praca miała sens.

Zuzanna Kośmińska. Ma 18 lat, właśnie skończyła pierwsze liceum, a przed nią najdłuższe wakacje w życiu. Zamiast wybrać sezonową pracę w gastronomii czy handlu, wpisała w wyszukiwarkę: wolontariat Głogów. – Chciałam, żeby moja praca naprawdę coś wnosiła. Żeby to miało sens, nie tylko finansowy – opowiada. – Szukałam czegoś, co będzie miało wartość dla kogoś poza mną. Tak trafiłam na stronę hospicjum – zaznacza.

Zuzia nie znała nikogo, kto wcześniej byłby wolontariuszem. Nie miała żadnych doświadczeń z opieką nad osobami chorymi. A jednak coś ją pchnęło do tego, by spróbować. – Zadzwoniłam, umówiłam się z panią koordynatorką. Dostałam formularz, złożyłam go, a już następnego dnia odbyłam swój pierwszy dyżur – opowiada z uśmiechem. – Byłam trochę zestresowana, ale wszystko zostało mi pokazane, a pani Danusia, którą wtedy spotkałam, wprowadziła mnie tak ciepło, że od razu poczułam się częścią zespołu – uśmiecha się.

Dla Zuzanny ten pierwszy dyżur był doświadczeniem, które długo zapamięta. – Miałam poczucie, że to miejsce żyje. Nie jest szpitalne, chłodne. Ludzie tu są obecni naprawdę – mówi. – Tu nie udaje się życzliwości, tu się ją po prostu ma. I widać to w drobiazgach – w uśmiechu, w herbacie zrobionej komuś do łóżka, w żarcie rzuconym między salą a korytarzem. W tej codzienności jest piękno – dodaje.

Amelia Winiarska, jej rówieśniczka, nie kryje emocji. – Byłam już na pożegnaniu jednej z pacjentek. To było kilka dni po moim pierwszym dyżurze. I chociaż znałam ją krótko, poczułam coś ważnego. To miejsce pokazuje, że nawet w trudnych momentach można być blisko drugiego człowieka – nie ma wątpliwości dziewczyna.

KGHM, spółdzielnia, szkoły

Hospicjum wciąż się rozwija. Jak mówi Roman Jarzyna, trwają rozmowy, by dyżur tutaj pełnili także pracownicy różnych instytucji. – Mamy obietnicę z KGHM-u. Może uda się zorganizować pracownicze grupy wolontariuszy. Może niedzielę obstawią hutnicy? To byłoby piękne – marzy. – Chodzi o to, żeby hospicjum było wpisane w życie miasta. Żeby ludzie czuli, że to też ich sprawa – podkreśla. W planach są także nowe szkolenia i nabory. Najbliższe spotkanie dla kandydatów na wolontariuszy odbędzie się we wtorek (10.06.) o godz. 17, właśnie w hospicjum.

Tu naprawdę dzieją się piękne rzeczy

Danuta Ryl mówi o jednej z pacjentek, która – ku zaskoczeniu wszystkich – wyszła do domu. – Pani Bogusia przyszła pożegnać się, a teraz powiedziała, że wróci z tortem. To są nasze historie. To nie jest tylko smutek i łzy. To jest życie – przekonuje, że takie chwile zostają do końca życia.

I właśnie do życia – pełnego emocji, relacji i sensu – zaprasza głogowskie hospicjum nowych wolontariuszy. Potrzeba rąk do pracy, serc do słuchania i zwyczajnej obecności. – Każdy może pomóc. Kobieta, mężczyzna, uczeń, lekarz, pracownik budowlany. Każdy, kto czuje, że chciałby zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka – kończą.
(MK)

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%