To opowieść o pasji, miłości, wytrwałości i… emeryturze, która nie musi oznaczać nudy. 69-letnia Irena Olszewska i jej 47-letni syn Adrian udowadniają, że wiek to tylko liczba.
Gorzów Wielkopolski, 35. Mistrzostwa Polski Masters w lekkoatletyce. Wśród setek doświadczonych sportowców z całego kraju – a frekwencja była rekordowa, bo w zmaganiach wzięło udział aż 600 osób – błyszczą głogowskie barwy. Adrian Olszewski wraca z trzema medalami: dwoma złotami i jednym srebrem. Towarzyszy mu... mama.
Irena Olszewska, 69-letnia emerytowana nauczycielka z przedszkola, która zdobyła srebro w skoku w dal, bijąc przy tym swoją życiówkę. Dla wielu kibiców to jedna z najpiękniejszych historii całych mistrzostw. Bo ten sukces to nie tylko efekt ciężkiej pracy – to opowieść o rodzinie, zaufaniu, pokonywaniu własnych granic i o tym, że życie po sześćdziesiątce może dopiero się rozpędzać.
43 lata w przedszkolu. Dziesiątki dzieci, obowiązków, zadań. Potem emerytura. Dla wielu – moment wyhamowania. Ale nie dla Ireny. – Poszłam na emeryturę i Adrian powiedział: Nie będziesz siedzenia. Dawaj, idziemy! Albo biegasz, albo skaczesz! – śmieje się, gdy to wspomina. – Zrobiliśmy testy, żeby zobaczyć, co mama potrafi. I wyszło, że potrafi naprawdę dużo – chwali Adrian.
Syn, 47-letni multimedalista, od lat znany w Głogowie sportowiec z imponującymi sukcesami na arenie krajowej i międzynarodowej, wziął mamę pod swoje skrzydła. Nie było taryfy ulgowej. Były treningi, wysiłek, pot i... emocje. – Na początku to był szok. Na pierwszych zawodach startowałam z dużo młodszymi. Oni polecieli do przodu, ja z tyłu, ale jakoś dobiegłam. I tak się zaczęło – opowiada Irena. Dziś mówi o tym z uśmiechem, ale nie ukrywa, że początki były trudne. Najtrudniejsze nie były jednak treningi.
Największym wyzwaniem okazał się stres. – Na zawodach to ja się cała trzęsłam. Mówiłam: Adrian, po co mi to? Ja chcę tylko trenować, nie muszę startować. Ale syn nie odpuszczał. Motywował. Zachęcał: Jeszcze trochę, dasz radę! – powtarzał. – Wysiłek fizyczny to jedno, ale zawody to inna sprawa. To presja, publika, rywalizacja. A jednak mama się przełamała. I osiąga lepsze wyniki niż na treningach. To jej największy sukces – tłumaczy, bo przecież przeszedł tę samą drogę.
Irena trenuje już trzeci rok. Ma w dorobku złoty medal Mistrzostw Polski, brąz z Włocławka, starty na Mistrzostwach Europy i Świata – była nawet w Szwecji, w Finlandii. Jej ostatni medal – srebro w Gorzowie – to dla niej najcenniejsze trofeum, bo... padła życiówka. – Wreszcie skoczyłam to co na treningach! – śmieje się. Ale sport nie wypełnia jej życia, choć stał się wielką pasją. – Rano trening, potem wnuki. Mam dwóch maluchów. Jeden w jedną stronę, drugi w drugą, więc muszę być szybka – mówi. Adrian żartuje. – Trenuję mamę, żeby za nimi nadążała! – dorzuca.
Na co dzień Irena jest bardzo aktywna. Ma co robić. Nie ma mowy o nudzie. – Nie nudzę się. Pomagam dzieciom, gotuję, sprzątam. Czasem wyjeżdżamy całą rodziną – a to do drugiego syna na działkę, a to na zawody. Każdy dzień mam zaplanowany jak w szwajcarskim zegarku – nie ukrywa.
Choć to Adrian był impulsem do rozpoczęcia sportowej przygody mamy, dziś oboje zarażają innych swoją pasją. – Ludzie dziwią się, że w tym wieku można biegać i skakać. A można – wystarczy chcieć. Ja zawsze byłam aktywna: rower, spacery. Ale ten sport to już inny kaliber. To wysiłek, dyscyplina, ale i ogromna satysfakcja – uważa Irena.
Z kolei Adrian nie kryje dumy. – Mama daje przykład, że wiek to nie przeszkoda. A dla mnie to ogromna radość, że możemy razem trenować, wyjeżdżać, startować. Mało kto ma taką więź z rodzicem. To dla mnie bezcenne – cieszy się głogowianin. Ich relacja to coś więcej. Można śmiało powiedzieć, że stanowią zgrany duet. To tacy przyjaciele – jest zaufanie, wsparcie, czasami walka z własnymi słabościami. – Zdarzało się, że mama trochę marudziła, mówiła, że nie da rady. Ale zawsze dawała – wspomina syn.
Irena wciąż ma marzenia. – Chciałabym jeszcze pobiec setkę szybciej. Poprawić czas. No i dalej skakać. Może jeszcze raz rekord? – uśmiecha się. Z kolei Adrian nie mówi tego wprost, ale widać, że każde podium mamy cieszy go bardziej niż jego własne medale. – To, co robi moja mama, to nie jest tylko sport. To inspiracja. Zawsze można zacząć coś nowego, odkryć w sobie pasję – mówi.
Łączy ich coś jeszcze. To modna fryzura, to dredy na głowie. I to też ciekawa historia. Wszystko zaczęło się od młodszego syna, który zakręcił włosy. Potem, w jego ślady, poszedł Adrian. – I wyjechałem na pięć miesięcy do pracy do Anglii – wspomina, że kiedy wrócił do domu, to... dredy miała też mama. – Jakie to było zaskoczenie! – nie ukrywa, że się tego po prostu nie spodziewał. A jednak. – Ale to były inne czasy – jakieś dziewiętnaście lat temu, kiedy ludzie oglądali się za mną na ulicy, chyba nie wierzyli – opowiada pani Irena, bo gdy poszła do przedszkola do pracy, to nie wiedziała jaka będzie reakcja innych nauczycieli czy rodziców.
– Poszłam pierwszego dnia w czapce z daszkiem! Miałam krótkie włosy, dredy takie sterczące jeszcze. Jednak wszyscy to uszanowali, zaakceptowali – ich reakcja była otwarta – uśmiecha się, bo to dla niej był szalony czas. Równie ważny jak ten teraz – gdy biega i skacze po medale. I jest jeszcze jedno: po wielu latach rzuciła palenie. Zmieniła swoje życie. Może być takim przykładem, że w życiu na wszystko przyjdzie pora i czas, że czasami wystarczą tylko chęci.
(MK)
Misiek22:31, 21.07.2025
Brawo dla nich!
Urszula05:40, 22.07.2025
Brawo! Podziwiam i życzę wszystkie dobrego!
Niespokojnie w Śródmieściu w Głogowie
Zostawcie głogowskich mexykanów to rodzime latynosy 😀😀😀😀😀
Adas
06:06, 2025-07-22
Co za mama, co za babcia! Biega i skacze na medal
Brawo! Podziwiam i życzę wszystkie dobrego!
Urszula
05:40, 2025-07-22
Dodatkowe Dni Głogowa! Impreza w środku lata!
Głogów brudny zarośnięty aż wstyd na to niema pieniędzy a na imprezy są .Wcześniej jak była zieleń to jakoś Głogów wyglądał a teraz jeden syf jest .
Głogów
05:27, 2025-07-22
Niespokojnie w Śródmieściu w Głogowie
Bo to zimowe opony były
Jan
02:17, 2025-07-22