Oni wyruszają w podróże, które zmieniają życie. Zjechali już prawie cały świat, ale... Amerykę zobaczyli dopiero niedawno, choć śnili o niej od dziecka.
Dla Grażyny i Stefana Sroczyńskich z Głogowa podróże to nie wypoczynek. To styl życia. Pasja zaprowadziła ich już niemal na wszystkie kontynenty. –Nie byliśmy tylko na Antarktydzie – mówi Grażyna. – Jeszcze! – dodaje Stefan. Wiedzą, że marzenia – nawet te najbardziej skryte – można spełniać. I spełniają, bo właśnie wrócili z Ameryki Północnej. Byli tam po raz pierwszy. – Od lat planowaliśmy tę wyprawę – mówią nam, że ten kraj ich urzekł, oczarował. Po prostu zachwycił.
Kiedy byli dziećmi, bardzo młodymi ludźmi, to wydawało się, że Ameryka to kontynent nie do osiągnięcia. Widziany oczyma telewizora, obrazkami z gazet. Piękny, nowoczesny, taki inny. Dlatego planowali tę wyprawę od lat. – Najpierw były przeszkody formalne....wizy. Trzeba jechać do Warszawy czy Krakowa, umawiać się, opłaty. A my ciągle mieliśmy inne kierunki i tyle do zobaczenia – wspomina Stefan, że gdy przeszedł na emeryturę, mieli ruszyć. – To miało być takie uwieńczenie mojej pracy, nagroda. Ale wtedy przyszedł Covid, więc wszystko znów stanęło w miejscu. Potem straszyli, że zniosą wizy. No to znowu wyjazd się przesunął – opowiada.
Kiedy wydawało się, że w końcu się uda, to... – Zachorowałam – przyznaje Grażyna. Bardzo poważnie. Ich świat się zatrzymał. To był dla nich trudny czas. – Usłyszałam od lekarzy, że mam nowotwór. W ciągu półtora roku przeszłam trzy poważne operacje. Nie było mowy o podróżach, tylko o walce o zdrowie i o życie – wspomina głogowianka. Ale nie tracili nadziei. – Marzenia pomogły mi wrócić do sił. Ameryka ponownie się na nas otworzyła – zauważa.
Ameryka, której pragnęli, nie miała nic wspólnego z reklamami, Broadwayem czy burgerami. – Nie interesowały nas wieżowce w Nowym Jorku. Nas interesowała natura. Parki narodowe. I to był strzał w dziesiątkę – tłumaczy Stefan.
Gdy opowiadają o Wielkim Kanionie, ich głosy się zmieniają. – Brakło słów. W telewizji to wszystko jest takie inne. A tam... ogrom, kolor, głębia. Ja mówię, że Bóg, jak stworzył świat, zostało mu trochę czasu i zrobił to na koniec – malował tam wszystko najpiękniej jak potrafił – zachwyca się Grażyna.
[FOTORELACJANOWA]7624[/FOTORELACJANOWA]
Pojechali małą, bo ośmioosobową, zorganizowaną grupą. W trzy tygodnie odwiedzili pięć stanów. Wędrowali, podziwiali, smakowali. Pokonali 240 kilometrów pieszo. I to nie po prostych ścieżkach. – Ciągle góra-dół. Wysokości, przewyższenia. Było to fizycznie wymagające, ale to nasze klimaty – zgadzają się.
Zdecydowali się również na trzy amerykańskie miasta: Los Angeles, Las Vegas i San Francisco. Każde inne, każde ogromne. – Najbardziej spodobało nam się San Francisco. Drewniany tramwaj, podjazdy i zjazdy. To bajka. Popłynęliśmy na Alcatraz, zobaczyliśmy Golden Gate – opowiadają.
W Los Angeles przejechali się po dzielnicy bogaczy i oczywiście zatrzymali się przy słynnej tablicy Hollywood. – Czerwone schody? Myślałam, że będą robić większe wrażenie. W telewizji wyglądają monumentalnie. Na żywo? Skromnie. Bez dywanu – śmieje się Grażyna.
W Las Vegas też byli. – Spodziewaliśmy się show, magii. A był tłok, hałas. Byliśmy w kasynie. Jak tam wejdziesz, to nie wiesz jak wyjść. Są ogromne. Szybko zatęskniliśmy za naturalną, cichą Ameryką – dorzuca.
Jedna rzecz ich rozczarowała: jedzenie. – Mówią, że to kraj mlekiem i miodem płynący. A ja pod tym względem byłam zawiedziona – nie ukrywa Grażyna. – Tam wszystko przetworzone. Jabłka w kostkę zapakowane. Chleb? Nie ma. Tylko tostowy, bez mąki, bez smaku. Kolega mówił: znajdź mi chleb. Nie było! – przypomina sobie, bo dla niej to aż nie do pomyślenia. Zamówili raz kultowego hamburgera. Porcja jak dla trzech. Ale smak? Też rozczarowanie.
Choć Ameryka była spełnieniem marzeń, to Stefan i Grażyna Sroczyńscy już myślami są gdzieś indziej. A właściwie – tam, gdzie serce ich bije od lat: w Afryce. – To nie są podróże dla zdjęć na Facebooka. To inna misja – nie ma wątpliwości Grażyna. W Afryce byli już kilkakrotnie – poznali zupełnie inne życie. – Tam nie jedziesz oglądać zabytków. Tam jedziesz po to, żeby zrozumieć świat. Żeby pomóc, jeśli możesz – zaznacza.
Dlatego zaangażowali się w budowę studni głębinowych. Przecież woda to życie – brzmi banalnie. – Ale gdy widzisz dzieci, które codziennie chodzą po nią kilka kilometrów... wtedy rozumiesz to inaczej – opowiada Stefan. Utrzymują kontakt z lokalnymi misjonarzami i wolontariuszami, zbierają fundusze, przekazują datki, ale przede wszystkim – wracają. – Nie jesteśmy sponsorami z Zachodu. Jesteśmy ludźmi, którzy chcą być obok. Mieliśmy taką sytuację, że zaprosili nas na rybę. Jedna ryba, kilka osób, ale i tak chcieli się z nami podzielić. To są bardzo otwarci, empatyczni ludzie – przekonują, że dopiero co wrócili z Ameryki, jednak już tęsknią do Afryki.
(MK)
Prawda 12:57, 17.07.2025
TEN KANION TO STARY LAS Z OGROMNYMI DZRZEWAMI Z KTORYCH ZOSTALY SJAMIENIALE RESZTKI PNI,otworzcie oczy ludzie.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu myglogow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Toaleta przewrócona, ławka wyrwana
A GDZIE TO SA KOCHAJACY TATUSIE I MADRE MAMUSIE KIEDY MALOLATY BUSZUJA NOCAMI PO GLOGOWIE PROWADZA ZYCIE TOWARZYSKIE NA WYSOKIM POZIOMIE
1111
22:22, 2025-07-17
Nasza Michalina z Modłej jedzie do Istambu
MODLA RZUT KAMIENIEM OD GLOGOWA ALE TO JUZ POLKOWICE TAK ZADBALI O NASZ POWIAT
JA
22:14, 2025-07-17
Toaleta przewrócona, ławka wyrwana
Może warto zamontować w parku kamery.
L
21:12, 2025-07-17
Przymusowe odebranie dziecka zgodne z prawem
A dobro dziecka to się nie liczy??
Fm
20:55, 2025-07-17
0 0
Co mnie to obchodzi